poniedziałek, 2 lutego 2015

Just ride, baby.-18.

Ale porażka. Minął pawie rok od ostatniego rozdziału, pewnie nikt nie pamięta już o co chodzi, a ja czuję niedosyt. Postanowiłam zakończyć to opowiadanie, ale co z tego wyjdzie... na prawdę nie wiem. Pozdrawiam wszystkich starych czytelników i obiecuję spróbować nadrobić blogi gdzie mam zaległości.


   Ze spokojnego snu wyrwał ją dźwięk telefonu. Otworzyła leniwie oczy i usiadła. Głowa ją bolała, przetarła oczy dłońmi i wstała. Wyszła na korytarz i odebrała telefon jeszcze nie do końca przytomna.
 -Halo?-Powiedziała ziewając. Przeciągnęła się leniwie.
 -Amy!-Usłyszała w słuchawce znajomy głos i uśmiechnęła się lekko.
-Will, cześć. Coś się stało, że dzwonisz tak wcześnie?
-Wcześnie? Jest po drugiej... Nie ważne. Słuchaj, wiesz gdzie jest Steven?-Napotkała swoje spojrzenie w lustrze i dopiero teraz zauważyła, że jest całkowicie naga. Cholera, pomyślała rozglądając się gorączkowo.
-Ten blondyn? Nie, nie widziałam go od wczoraj.-Nienawidziła kłamać, ale nie miała innego wyjścia. Will nie mógł się dowiedzieć co łączy ją z tym chłopakiem. - Muszę kończyć, cześć.-Powiedziała szybko odkładając słuchawkę i wróciła do pokoju. Tak jak myślała, w jej łóżku leżał Adler. Westchnęła cicho. To już któraś taka sytuacja, że pije do nieprzytomności, ten chłopak ją odprowadza i lądują razem w łóżku. Chwyciła jedwabny szlafrok i zarzuciła go na ramiona. Wyszła do kuchni.
   To się musi w końcu skończyć. A przynajmniej tak sobie powtarzała. Steven to dobry człowiek, wspaniały mężczyzna i zasługuje na kogoś kto go pokocha, a ona mu tego nie da. Ani jemu, ani już nikomu innemu. Jedyne co przyniesie mu związek z nią to cierpienie, którego nie życzyłaby największemu wrogowi.
  Weszła pod prysznic i włączyła gorącą wodę, a błogie uczucie ogarnęło ją w jednej chwili. Czuła jak schodzi z niej cały bród. Z ciała i chwilowo z duszy. Gdy wyjdzie, blondyna już nie będzie. To taki ich niepisany układ. Ona się budzi i bierze kąpiel, a on w tym czasie wypija kawę i wychodzi zanim Amy skończy. Im obu było to na rękę. Tak samo jak nie wspominanie nikomu o relacji, która ich łączy. A przynajmniej ona tak sądziła.

***

  Znowu to samo. Znów musi wychodzić zanim ona wyjdzie z łazienki. Nienawidził tego, chciał zostać. Chciał powiedzieć wszystkim o tym co ich łączy, ale nie mógł. Za dobrze pamiętał reakcję dziewczyny po pierwszej nocy z nim. Płakała to za mało powiedziane. Wpadła w prawdziwą histerię, była przerażona ewentualnością, że zdradza swojego zmarłego męża. Niedługo minie rok od jego śmierci, a ona wciąż ma problemy ze snem, budzi się w nocy z krzykiem, jest rozkojarzona, przygaszona. Chciał by go pokochała, chciał dać jej szczęście. Bardzo chciał, ale nie mógł. Nie ważne jak bardzo się starał, napotykał przeszkodę, mur nie do pokonania. Był bezsilny, czuł się bezsilny.
  Z cichym westchnieniem zamknął za sobą drzwi.

***

   Była znudzona. Za każdym razem gdy Izzy wychodził, nie miała nic do roboty, czuła się samotna, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Clary była w pracy, albo pisała książkę, Amy siedziała w szpitalu, a Lizzy pracowała w salonie kosmetycznym. Uniosła swoje dłonie i uważnie obejrzała swoje paznokcie. W zasadzie przyda jej się wizyta u kosmetyczki. Wzięła torbę i wyszła. Nie miała daleko, więc poszła na piechotę.
 - Alisson? - Lizzy uśmiechnęła się szeroko. Nie spodziewała się zobaczyć tu koleżanki, nie widziały się dość dawno, pech chciał, że często się mijały. - Paznokcie? Chodź, mam wolne pół godziny. - Pociągnęła ją w swój ulubiony kąt i posadziła na przeciwko siebie. - Jak praca?
 - Nijak. - Skrzywiła się mimowolnie. Od dawna szukała, była na tysiącach kastingów do filmów i do sztuk teatralnych. Nie wyszło. Koniec końców zaczęła dawać lekcje gry na pianinie, ale miała tylko dwóch uczniów. - Szkoda gadać, a u Ciebie?
 - Możliwe, że za jakieś pół roku pojadę do Seattle. Odwiedzić ojca i starych znajomych.
 - Duff pojedzie z tobą?
 - Może... Jeśli do tej pory wrócą z trasy. Swoją drogą nadal nie rozumiem jak Axl mógł tak potraktować Stevena. Podobała mi się jego perkusja, a on go wyrzucił.
 - Nie bądź surowa, Adler przesadza z narkotykami, póki nie pójdzie na odwyk nie ma co myśleć o graniu. - Liv obserwowała jak zgrabne palce przyjaciółki sprawnie piłują jej paznokcie. - Lizzy... Jeff i ja myślimy o ślubie...

3 komentarze:

  1. Kurcze, jak miło mi się zrobiło, kiedy weszłam na twojego bloga. W końcu to tutaj wszystko się zaczęło. Dokładnie 26 lutego minie dwa lata niesamowitej przygody. Nie można powiedzieć, że to nie jest przygoda. I nie ważne, jak długa była przerwa między kolejnym rozdziałem - czy był to tydzień, miesiąc czy (jak w naszym przypadku) rok. To żyje i chociaż czasem mamy tego dość i chcemy rzucić to w kąt, to to przyczepia się jak rzep. W końcu nie pozostawia się niedokończonych spraw i trzeba dążyć do ich końca.
    Dziwnie mi się pisze takie rzeczy, bo zazwyczaj piszę komentarze.. cóż odnoszę się bezpośrednio do treści i zostawiam "czekam na kolejny" i.. kurcze, warto było czekać ten rok.
    Ten rok na 100% zmienił każdą z nas tutaj - miałyśmy swoje wzloty i upadki, które bolały jak diabli i trzeba było się podnosić, żeby znów oberwać. Znowu jesteśmy bogatsze o nowe doświadczenia. Czas wszystko zmienia. Ale nie zmienił twojego pisania na gorsze. Tylko było to strasznie krótkie, zalążek kolejnych wielkich historii. I ja czekam, ciągle czekam na kolejny rozdział, choćbym miała czekać kolejny rok na kolejny taki rozdział. Bo lubię czytać to, z czego tak bardzo jesteś niezadowolona. Wiem, że ciężko jest wrócić, naskrobać coś. Ale miałaś siłę, żeby to zrobić. I to się liczy. Oświecenie przyjdzie po jakimś czasie, ale to nie ważne, prawda? Trzeba się parę razy wywrócić, żeby nauczyć się jeździć? (nie jeżdżę na rowerze, bo wjechałam w drzewo i nie wsiadłam nigdy więcej, ale tak mówią). Więc skończ gadać głupoty, bo tutaj mam więcej niż 300 znaków i mogę po tobie krzyczeć ile wlezie i mam jeszcze inne dojścia do przemówienia ci do słuchu, więc.. JEST DOBRZE. I będę czekać na kolejny rozdział, nie ważne ile. Ale to już pisałam, a nie chcę się powtarzać. Nie przedłużam już, bo zamienia się to w chaos.
    Po prostu,
    witaj z powrotem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Igaaa <3 Ale super, że wróciłaś! Rozdział jest świetny, proszę pisać dalej! Muszę przypomnieć sobie fabułę, bo nie bardzo pamiętam po takiej przerwie... Byłam załamana, że blogspot się tak wykruszył, ale widzę co raz więcej powrotów. :D
    Czekam na kolejny, weny i motywacji!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadłam tutaj aby poinformować, chociaż myślałam, że odpuścić, bo dawno mnie nie było, ale coś mnie natchnęło i bam! Nowy rozdział...Patrzę...Nie wierzę. Ale jednak jest i nawet nie wiesz jak się cieszę i jak bardzo się za Tobą stęskniłam! Tobą i tym opowiadaniem i tak bardzo się cieszę, że postanowiłaś wrócić. Oh. Nawet nie wiesz jak bardzo.
    Jakoś spodziewałam się takiego rozwoju sytuacji i bardzo szkoda mi Amy. I chciałabym, aby się otworzyła i żeby przestała cierpieć, ale to wcale nie jest takie łatwe.
    Czekam na to co będzie dalej! I jeszcze raz- dobrze, że wróciłaś.
    No i zostawiam link do siebie i nowego rozdziału.
    http://gunsnroses-just-a-little-patience.blogspot.com/2015/02/czesc-16-ruda-wstazka.html

    OdpowiedzUsuń