piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 3 - How I met your father

     Clary wyłączyła telewizor i usłyszała ciche westchnienie swojej córki. Spojrzała w jej stronę i zmarszczyła pytająco brwi.
  - Miałaś opowiedzieć... - Przerwał jej cichy śmiech kobiety.
  - Jaka ty niecierpliwa! Dobrze... - Podjęła opowiadanie.- No więc było jeszcze widno gdy wychodziliśmy... Wzięłam mój ocieplany płaszczyk i wyszłam za Axlem na dwór. Niebo zasłaniały burzowe chmury i było cholernie zimno jak na L.A.
     Szliśmy w milczeniu, chłopak się nie odzywał, a ja ani myślałam przerywać ciszy, no bo i po co? Minęło nam tak 15 minut, w tym czasie przeszliśmy połowę miasta i znaleźliśmy się w parku, wtedy poruszałam pewien temat.
  - Wiesz... Morgana wspomniała mi, że potraktowałeś ją jak panią do towarzystwa... - Nie dane było mi dokończyć, bo chłopak głośno się roześmiał.
  - Biedna, nie umie sama sobie z tym poradzić? Nie moja wina, że tak się zachowała. Gdy się rano obudziłem już jej nie było. - Szedł z łobuzerskim uśmiechem, a we mnie aż się gotowało.
  -Axl...-Warknęłam ostrzegawczo i ścisnęłam dłonie w pięści, ale on tego nawet nie zauważył.
  - Fajnie się z nią gadało, a posuwało jeszcze lepiej. Nie zdziwiłbym się, gdyby dawała dupy, żeby być tą całą modelką. Równie dobrze mogłaby stać pod latarnią... - Gadał beztrosko jakby chodziło o jazdę konną, którą swoją drogą uwielbiałam. Byłam aż czerwona z wściekłości a w uszach mi gwizdało. Wymierzyłam rudemu siarczystego policzka i odwróciłam się na pięcie. Ruszyłam w stronę z której przyszliśmy,  w tej chwili nie chciałam mieć z nim nic odczynienia, ale oczywiście pobiegł za mną i odwrócił mnie do siebie jak tylko otrząsną sie z szoku.
  - Hej, co jest?! - Wrzasnął a ja spiorunowałam go wzrokiem.
  - To, że wyzywasz moją przyjaciółkę! Ona przynajmniej do czegoś doszła! Nie mieszka i pięcioma innymi laskami w małym mieszkanku i ma dobrze płatną pracę! - Darłam się na niego tak głośno, że aż odsunął się zszokowany. Trudno, stało się! Wpadłam w furię, co mi się rzadko zdarza, bo na ogół jestem dość spokojną osobą, ale jeśli już do tego dojdzie, to tylko przywiązać do krzesła, lub wsadzić w kaftan bezpieczeństwa. - Śmiesz ją wyzywać od dziwek? To ty ruchasz wszystko co się rusza nimfomanie pierdolony!! Myślisz, że ja tego chce?! Miałam zajebiste, normalne życie, zero problemów, dobra praca, full wypas! A ty wpakowałeś się do niego z brudnymi buciorami i wszystko mi zasyfiłeś! Cały świat stanął mi do góry nogami, bo pieprzone Guns N' Roses stwierdziło, ze fajnie było by komuś zamieszać w życiu!! - Byłam wkurwiona do granic możliwości i już nawet przeginałam. Do oczu napłynęły mi łzy, a ja paplałam dalej jak karabin maszynowy. - A wiesz co w tym wszystkim jest najgorsze? - Chłopak patrzył na mnie tępo i chyba był gotów był skoczyć pod najbliższy samochód. - Najgorsze jet to, że teraz nie mogłabym bez was żyć. Brakowało by mi Izziego, z którym mogę pogadać o wszystkim, Slasha, dzięki któremu nigdy się nie nudzę i cudownie spędzam wolny czas. Duffa, któremu bez wahania powierzyłabym życie, Adlera, którego jeden uśmiech odgania łzy. I ciebie, bo lubię spędzać z tobą czas, uwielbiam czuć twój ciepły oddech na karku, gdy mnie przytulasz, że nie ważne jak bardzo wkurzony jesteś, przy mnie starasz się opanować, gdy mówisz do mnie tym niskim sexownym głosem, który wywołuje ciarki na całym ciele i oczekiwania, aż w końcu zrobisz coś, po czym będę chciała być tylko twoja, już na zawsze... - Mówiłam patrząc mu prosto w oczy, podczas gdy z moich wylewały się potoki słonych łez. Pociągnęłam nosem zalana łzami i schowałam twarz w dłoniach. On podszedł do mnie bliżej, czułam jego ciepłe ręce na moich ramionach. Uniósł mój podbródek, tak bym spojrzała mu w oczy. Miał poważny wyraz twarzy z nutą rozczulenia i... miłości.
  - Przepraszam - Szepnął. - Nie chciałem cię zdenerwować. - Musnął moje usta, na co przeszył mnie lekki dreszcz. Uśmiechnął się lekko i wpił się w moje usta.
     Magiczna chwila, która przyćmiła moje zmysły. Zamknęłam oczy i przytrzymałam się jego ramion by nie upaść, a on jedną dłoń położył na moich plecach, a palce drugiej wplótł w moje włosy. Gdyby to był film. (a scena była baaardzo filmowa) kamera kręciła by się w okół bochaterów. Przyciągnął moje prawie bezwładne ciało do siebie, najbliżej jak mógł i całował. Całował namiętnie i długo. Nie było w tym żadnego podtekstu sexualnego, ale najwarzniejsze nie było to co robił, ale jak ja się czułam i comi uświadomił.
     Dopiero gdy oblizał moje wargi, żebym je rozchyliła i zaczął pieścić językiem moje podniebienie, poczułam jaka samotna jestem. Brakowało mi tego od kiedy moja matka zmarła. Po jej śmierci czułam się niepotrzebna, zbędna, nie kochana, jak piąte koło u wozu. Zakręciło mi się od tego wszystkiego w głowie. Z chmur zaczął padać deszcz, ale nie  czułam zimna w okół, gdy on był przy mnie. Jego bliskość powodowała, że się relaksowałam, ba! Nawet byłam szczęśliwa, chociaż trwało to tylko moment.
     Znów miałam mokre oczy gdy się ode mnie odsunął lekko zdyszany. Stał i patrzył na mnie zapłakaną, po czy kciukami starł mi łzy z policzków i oparł głowę  o moje czoło, a woda przemoczyła nas oboje.
  - Clarisso Williams, doceniam cię tak tak bardzo między innymi dlatego, że zaakceptowałaś mnie i tych pojebów. Domyślam się, że nie było ci łatwo, ale nie tylko twoje życie stanęło do góry nogami. - Nogi miałam jak z waty i omal bym nie upadła, ale mnie podtrzymał i posadził na ławce. Sam przykucnął przede mną, mówił trzymając moje zimne dłonie w swoich i patrzył mi w oczy. - Gdy cię widzę, moje serce przyspiesza, gdy płaczesz, mam wrażenie, że przestaje nawet bić. Dla ciebie ograniczyłem dragi i alkohol, staram się opanowywać przy tobie, choć nie jest to łatwe, to wszystko tylko dla ciebie. Bo... -Spuścił wzrok. - Bo chyba się w tobie zakochałem...
     Świat w okół zawirował i zniknął. Zostałam tylko ja, Axl, ławka i deszcz.Wpatrywałam się w niego czerwonymi od płaczu oczami, zmaiast ospowiedzieć, pocałowałam go, krótko, ale namiętnie. Chłopak podniusł mnie na "panne młodą", i dobrze, bo nie byłbym w stanie nawet wstać. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zasnęłam mu na rękach z ledwo dostrzegalnym uśmiechem, podczas gdy on niusł mnie przez całe misto.

###

     Obudziły mnie ciepłe promienie słońca ogrzewające moją twarz. No było to jedyne ciepło jakie czułam, ktos mocno przytulał ise domoich pleców.
     Otworzyłam oczy i z niemałym zdziwieniem stwierdziłam, że jestem w moim własnym pokoju! Uniosłam się na łokciach i wyswobodziłam się z objęć... du du du duuuum. Axl'a! Ha! Więc jednak mi się to nie śniło! (Bo miałam wątpliwości). Uśmiechnęłam ise na widok (na szczęście ubranego) śpiącego chłopaka. Wstałam z łóżka i z wspanialym chumorem dostałam się do Gramofoni u wyszukałam jedną płytę winelową. Głos Joan Jett wypełnij pokój.
  - I LOVE ROCK N' ROLL!!!!!!!!!!! - Wydarłam się wskakując okrakiem na mojego... chłopaka? Taaak, teraz oficjalnie mogłam tak go nazywać!!
  - Pięknie wyglądasz. -Mruknął zaspany i odgarnął moje niesforne kosmuki za uszy.
  - Chrzanisz. - Zaśmiała się melodyjnie. Wstałam i zaczęłam skakać po całym łóżku śpiewając w duecie z Joan.
  - Ko by pomyślał, że dziewczyna wolkalisty ma taki wspaniały głos. -Zaśmiał się siadając, za to mi momentalnie zrzedła mina.
  - Nie jestem twoją dziewczyną. - Chłopak pociągnąl mnie za nogę, tak że znów siedziałam na nim.
  - Clary, zostaniesz moją dziewczyną? - No myślałam, że się rozpłacze ze szczęścia.
  - Zawsze i wszędzie. - Pocałowałam go przelotnie w usta i wybiegłam z pokoju krzycząc coś, że muszę wziąć prysznic. No i właśnie tak zaczął się mój związek z wokalistą najniebezpieczniejszego zespołu na świecie.




Szybko mi poszło z tym 3 rozdziałem XD
Mam prośbę, jeśli chcecie być informowani o nowych postach, to wpiszcie się w zakładce "Informowani" ;P