sobota, 15 grudnia 2012

Pierwszy - Slash story.



 Dodaje ten rozdział tak na nadrobienie, bo pierwszą połowe grudnia nic nie było, więc tak teraz na raz dodaje ;)
ooo i jeszcze leci "Stairway to heaven" koncertowe na rebel.tv NO KOCHAM <3>
Plant z rozpiętą koszulą *_*

____________ Czas leczy rany, ale też zmienia ludzi. Jestem idealnym przykładem takiego stwierdzenia. 2 lata starczyły, bym z słodkiej dziewczynki stała się nadętą suką. Mówiłam tak o sobie, mimo, że miałam dopiero 12 lat! Od czasu imprezy ojca, nie widziałam Saula, bo i co się dziwić? Chodziliśmy do innych szkół, zadawaliśmy się z innymi ludźmi, nie mieliśmy okazji, aby się spotkać.
  W domu też kolorowo nie było. Musiałam dość szybko wyrosnąć z dziecięcych zabaw, bo rodzice często się kłócili. Czasami dochodziło do rękoczynów, ale przecież nikt by się do tego nie przyznał, prawda? I dlatego pewnie byłam taka chłodna dla wszystkich. Musiałam szybko dojrzeć, żeby wiedzieć, kiedy się wmieszać, żeby nie było za późno, albo ewentualnie, kiedy się zmyć.
   Tego wieczoru znów się pożarli. Nie pamiętam o co, to zresztą nie ważne. Nie mogłabym pomóc, bo obydwoje wcześniej pili, nie byli by w stanie powstrzymać odruchu. Wyszłam z domu cicho, przez garaż, żeby nie zauważyli. I pobiegłam do jedynej osoby przy której czułam się wtedy bezpiecznie, bo Zowiem'a. Mój brat często się wkurzał na rodziców i darł się na cały dom, żeby zobaczyli co powodują ich kłótnie. Wtedy otwierali oczy i przepraszali mnie cały tydzień, gdy ja zapłakana siedziałam na schodach z zaczerwienionym policzkiem, bo wmieszałam się "w nie swoje sprawy", HA! Dobre sobie.
   Było dość ciemno, więc biegłam tak szybko jak tylko mogłam. Niby wracałam o późniejszych godzinach, ale zawsze się bałam, choć pewnie nie miałam czego. Całą 20 minutową drogę pokonałam w około 7 minut, cały czas biegnąc sprintem. Zdyszana wpadłam do tego sklepu w którym mój brat ze znajomymi sobie przesiaduje.
   Lubiłam jego znajomych. Nigdy nie mieli mi za złe, gdy do nich przychodziłam, bo nie chciałam być w domu. Stali się jak moje druga rodzina, wszyscy stali się moimi starszymi braćmi, przyjaciółmi. Ufałam i bezgranicznie. I tym razem mogłam na nich liczyć.
   Rzuciłam się w ramiona mojego brata i nie puszczałam go dopóki nie opanowałam swojego głos.
 - Alysson, co się stało? - Zowiem miał strach w oczach. Co prawda, często widział jak płaczę, ale pierwszy raz do niego przyszłam.
 - A co mogło się stać? To co zawsze, nie chce tam wracać... - Przytulał mnie do siebie a ja patrzyłam na zebranych. Było paru nowych, nie kojarzyłam żadnego, a potem zobaczyłam tę burze loków i czekoladowe oczy zerkające na mnie ze współczuciem.
 - Mogłaś iść do wujka.
 - Pewnie znów zaćpał. Kocham Stevena, ale...
 - Dobra, rozumiem. - Przytulił mnie mocno do siebie. Zamknęłam oczy kurczowo się go trzymałam, byłam zmęczona. Nie ma co się dziwić, godzina była późna. - Poczekaj chwilę. - Puścił mnie i poszedł do jakiegoś chłopaka z burzą loków na głowie. Miałam niejasne wrażenie, że go znam, ale nie było to nic konkretnego.
   Mój brat znów do mnie podszedł, tym razem towarzyszył mu ten chłopak.
  - Alisson, to jest Saul. jego mama projektuje stroje ojca. - Starałam się wykrzesać choć trochę entuzjazmu,  raczej słabo mi to wyszło. Pomachałam mu tylko i odwróciłam wzrok.
  - Idź z nim, przenocuj u niego.
  - Moja babcia nie będzie miała nic przeciwko. - Uśmiechnął się do mnie ciepło


***

   Szliśmy, a raczej ja szłam, bo Hudson jechał BMX-em, ciemną ulicą, z dala od zatłoczonego centrum. Oświetlały ją tylko migoczące latarnie, rzucające słabe światło, walczące o każdą chwilę swojej egzystencji. Cisza między nami dodawała tajemniczości całej ten sytuacji, aż przeszły mnie ciarki. Brakowało tylko seryjnego mordercy wypruwającego flaki jakiejś dziwki za rogiem, lepiej być nie może.
   Saul zerkał na mnie co chwilę, a ja, jak na 12-latkę przystało, trzęsłam sie z zimna i trochę ze strachu, choć starałam się tego nie okazywać. Chłopak to zauważył i zatrzymał się, by zdjąć bluzę, którą zarzucił mi na ramiona. Posłałam mu wdzięczne spojrzenie, oplatając się jego odzieżą. Miała przyjemny, specyficzny zapach płynu do płukania i czegoś jeszcze... jego. Zaciągnęłam się tym przyjemnym zapachem z błogim uśmiechem, którego na szczęście nie zauważył. Wpatrywał się w coś na wystawie sklepowej, a oczy aż mu błyszczały.
  - Co jest? - Odwrócił się do mnie z miną, jakby zobaczył ducha, przez co mimowolnie zachichotałam.
  - To ty mówisz? I jeszcze się śmiejesz! A już się bałem...
  - Bardzo śmieszne. - Podeszłam do rozpromienionego chłopaka i spojrzałam na to, co przed chwilą obserwował.
  - Cudo nie? - Wskazał na czarny cylinder obwiązany jasno brązowym materiałem.
  - Pasowałby ci. - Stwierdziłam z obojętnym wyrazem twarzy.
  - Serio? - Spytał z szerokim uśmiechem.
  - Jasne. Choć już, bo mi zimno.
  - Dobra, nie marudź tak. - Pokazał mi język i tęsknym wzrokiem zerknął na wystawę. - nie jestem przekonany. Jeździć na BMX-ie z cylindrem, śmiesznie by to wyglądało.
  - No rower może nie, ale gitara. To by było coś. - Rozmarzyłam się na obraz Loczka w cylindrze i z gitarą.
  - Haha, gitara to nie dla mnie.
  - A próbowałeś? - Pokręcił głową. - To skąd możesz wiedzieć?
  - Przeczucie.
  - Wątpisz w córkę Boviego? - Uniosłam brwi.
  - Ależ skąd milady. - Ukłonił się teatralnie, a ja parsknęłam śmiechem - Choć już o pani, bo zmarzniesz. - Złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
  - Co ty wyprawiasz?! - Posadził mnie na siodełku za sobą i rzucił tylko "Trzymaj się", zanim ruszył.
   Najpierw pisnęłam zaskoczona, ale po chwili wiatr we włosach odgonił strach. Jedyną rzeczą jakiej się wtedy bałam, był unoszący się i opadający tyłek Hudsona. Nie za ciekawy widok dla 12-latki.


***

  - Sauli, to ty? Boże, jak ja się martwiłam!. - Starsza kobieta w szlafroku wbiegła do przedpokoju i przytuliła do siebie mulata, nawet nie zauważając mojej obecności. - A ty młoda damo, kim jesteś?
  - Ja.. Jestem...
  - Babciu, to Alisson. Ma problemy w domu, może zostać na jedną noc? Nie ma gdzie się podziać
  - Jasne, skarbie, nie ma sprawy. - Uśmiechnęła się i przygarnęła mnie do siebie. - Kochanie załatw koleżance pościel, ja już idę spać. Dobranoc Alisson.
  - Dobranoc pani Hudson. - Liv uśmiechnęła się do starszej pani i pobiegła na górę za Saulem.
   Chłopak o dziwu nie miał wielkiego syfu, tylko lekki artystyczny nieład. Mówi to artystka, uwierzcie na słowo! Mów wzrok przykuło terrarium. Podeszłam powoli i zajrzałam do środka.
  - Ale piękny...
  - Myślałem, że dziewczyny boją się węży i pająków.
  - Nienawidzę pająków, ale węże są super. - Spojrzałam na niego.
  - Jesteś dziwna. - Patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami.
  - Odbiorę to jako komplement. - Moją uwagę przykuły winele. Podeszłam do jego kolekcji i włączyłam Led Zeppelin I. -In the days of my youth I was told what it means to be a man, now I've reached that age, I've tried to do all those things the best i can. No matter how I've try, I find my way into the same old jam. - Zaśpiewałam wraz z Plantem poruszając lekko biodrami. - Good times, bad times, you know I had my share, when my woman left home for a brown eyed man, well, I still don't seem to care.
  - Jak już mówiłem, jesteś bardzo dziwna. - Uniosłam brwi. - To znaczy inna! W dobrym znaczeniu.
  - Daruj sobie. - Machnęłam na niego ręką.
  - Chej, nie chciałem Cię obrazić, jesteś fajna.
  - Super. - Skwitowałam akurat gdy babcia Hudson weszła do pokoju.
  - Pogadajcie sobie jeszcze i idźcie spać, już późno. Saul, miałeś zorganizować coś dla Alisson.
  - Się robi. - Zasalutował i wybiegł z pokoju
  - Alisson. - Starsza pani podeszła do mnie niepewnie.
  - Tak?
  - Wiesz, że zawsze jak będziesz miała problem, możesz do nas przyjść. Dom Hudsonów, jest dla ciebie zawsze otwarty.
  - Dziękuję pani bardzo. - Miałam łzy w oczach, porócz mojego brata dawno nikt nie okazał mi takiej dobroci. Babcia mulata przytuliła mnie mocno i wyszła z pokoju a ja usiadłam na łóżku. Nie dane mi było jednak, bo nadzwyczajnie rozmowny kudłacz wbiegł do pokoju. Potknął sie o framugę i poleciał na ziemie klnąc siarczyście. Zakryłam usta dłonią i cicho pisnęłam, a chłopak spojrzał na mnie pytająco.
  - Jak ty się wyrażasz?! -Skarciłam go, ja bardzo grzeczna 12-latka, zabójczym spojrzeniem, ale go wcale to nie obeszło.
  - No... Normalnie... Nigdy nie klęłaś? - Był wyraźnie zaskoczony.
  - Nie. A wiesz dlaczego? BO MAM 12 LAT! - Podniosłam głos wstając z łóżka, dla podkreślenia swojej wypowiedzi.
  - Ja też, i co z tego? - Zamknął drzwi i podszedł do mnie. - Wprowadzę cię. Przekleństw można używać jako podkreśleń, na przykład "Zostaw to kurwa!" Albo dla pokazania swojej frustracji, ale tu ważny jest akcent. "Jaaaa pierdole!" - Jękną i paplał dalej, a ja bardzo dojrzale, zakryłam uszy dłońmi i śpiewałam głośno, by go zagłuszyć.
  - Lalalalala, nic nie słyszę. - Chwycił mnie w pasie i zaczął gilgotać, a że gilgotki miałam okropne, od razu zaczęłam się wyrywać i piszczeć przez śmiech. Skończyło się tak, że leżałam pod nim na łóżku.
  - Czujesz się na 12 lat, bo ja nie. - Mruknął.
   Cóż, prawda jest taka, że się nie czułam, ani trochę. Ale to nie zmienia faktu, że byłam dzieckiem, i takie dojrzałe zachowanie jakoś niezbyt mi leżało.
  - Baby, baby, baby, I'm gonna leave you. I sad, baby, you know I'm gonna leave you. I'll leave you at the summertime. Leave you at the summer comes a-rolling... -Śpiewałam patrząc w te jego orzechowe oczy (cud, że mogłam oddychać),a on słuchał mnie z poważnym wyrazem twarzy. Zapomniałam, że bezczelnie miażdży moje ciało, ale jakoś się to nie liczyło. Nie zauważyłam jak jego twarz zaczęła niebezpiecznie się zbliżać, aż w końcu musnął delikatnie moje usta, a ja się zamknęłam. Najpierw wpatrywałam się w niego otępiale, ale moje powieki w niekontrolowany sposób opadły. Saul nie widząc sprzeciwu z mojej strony powtórzył ten gest nieco śmielej. Odwzajemniłam ten pocałunek, a on rozchylił moje wargi, splatając swój język z moim. Całowaliśmy się w akompaniamencie gitary Pega i głosu Planta. Przez dotyk Saula traciłam kontakt z rzeczywistością.
   Ocknęłam się dopiero gdy piosenka się skończyła. Odsunęłam się gwałtownie do wyraźnie zadowolonego chłopaka. Gud damnit, nie wiem co ten koleś w sobie, ma ale gdy teraz to wspominam to mam ciarki na całym ciele.
  - Mój brat by Cię zabił. - Uśmiechnął sie leniwie nadal ze mnie nie schodząc.
  - Bywa. - Mimowolnie się uśmiechnęłam i popchnęłam rękoma jego klatkę piersiową, by zwlókł ze mnie swoje ciężkie cielsko. - To był twój pierwszy raz? - Przytaknęłam. Cholera, pierwszy pocałunek przeżyć z Hudsonem. Chyba już wiem, czemu jestem w tym dobra (podobno jestem). - Warto było. - Na moje policzki wpłynął rumieniec.
  - Nie pierdol tylko daj mi jakąś  bluzkę. - Westchnęłam, a on spojrzał na mnie zaskoczony. - Shit, demoralizujesz mnie! - Wiem, wiem, to moje słownictwo!
  - Ciesz się, że ja.
  - Giń, przepadnij! - Odpowiedział mi szczerym głośnym śmiechem i rzucił w moją stronę jakiś t-shitr.
  - Powinno być dla ciebie jak sukienka.
  - Dzięki. - Wstałam.
  - Łazienka to pierwsze drzwi po lewej. - W odpowiedzi zasalutowałam. - Na umywalce jest nieużywana szczoteczka, jeśli chcesz.
   W łazience wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i wróciłam z mokrymi włosami. Nie było go w pokoju, więc skierowałam się do biblioteczki, którą zauważyłam wcześniej. Było tam kilka ciekawych tytułów, ale nie zdążyłam przejrzeć wszystkich tytułów, bo loczek wleciał do pokoju. Spojrzałam na niego i wybuchłam śmiechem, już tłumaczę z czego. Otóż Saul w pasie przewiązany miał jedynie ręcznik, a mokre oklapnięte loki lepiły mu się do twarzy i ramion.
  - Wyglądasz ja zmokła kura.
  - Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. - Przewrócił oczami i spojrzał do lustra. Widząc swoje odbicie też się roześmiał. - Możesz spać w łóżku, ja się kimnę na materacu. - Fakt, wcześniej nie zwróciłam uwagi na materac leżący na ziemi. Zerknęłam na zegarek, 2 w nocy. - Spokojnie, sa wakacje, można jutro dłużej pospać. - Uśmiechnęłam się i wlazłam pod kołdrę. Leżeliśmy tak dobre 15 minut. Wpatrywałam się w okno myśląc o rodzicach, o tym, czy kiedykolwiek będzie w domu dobrze. Szczerze w to wątpiłam
  - Saul... Śpisz? - Podniosłam się na łokciach.
  - Tak... - Mruknął i przekręcił się na drugi bok.
  - A przytulisz mnie?
  - Będziesz cała makra. - Powiedział wstając i ładując się koło mnie pod kołdrą. 
  - Mam to w dupie. - Mruknęłam wtulając się w jego klatkę. 


***

   Gdy obudziłam się  Saula już nie było. Ubrałam się i wyszłam po pożegnaniu z panią Hudson. To chyba by było na tyle. Następny raz, opowiem o innym spotkaniu.
Alisson.