czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 2 - How I met your father



25.10.2012 r.

    Lucy nie mogła ukrywać, że była z siebie dumna. Nigdy nie lubiła oszukiwać matki, bo to tak jakby okłamywała przyjaciółkę, ale przecież w końcu musi się dowiedzieć kto jest jej ojcem! A jak kobieta nie chce wyjaśnić jej tego normalnie, to nastolatka musiała użyć podstępu. Trudno, stało się. Pewnie i tak potem jej się przyzna do tego małego przekrętu, o ile Clary sama się już nie zorientowała, dlaczego właściwie córka chciała poznać jej przeszłość. Prawdopodobnie od razu wyczuła pismo nosem, ale skoro nijak tego nie skomentowała, to chyba stwierdziła, że dziewczyna ma prawo w końcu wiedzieć. Jeśli tak właśnie sądziła jej rodzicielka, to postanowiła zrobić je pod górkę. A może po prostu sądziła, że dziewczyna musi najpierw dowiedzieć się wszystkiego od początku, żeby nie zrozumieć źle niektórych jej decyzji?
    Lucy tak na prawdę nie miała pojęcia co o tym sądzić. Siadziała teraz na kanapie i popijała damskie piwo (było tam baaardzo mało alkoholu, tak na dobrą sprawę, że raczej było jak jakaś oranżada), czekając na kobietę. Co prawda Clary uprzedzała, ze może się spóźnić chwilę, bo ma dużo pracy nad tą swoją nową książką, no ale bez przesady!! Miała zrobić obiad a tym czasem Lucy siedziała na tej kanapie już ponad godzinę i umierała z głodu! Wszystko zaczęło ją już irytować, gdy ktoś zapukał do drzwi.
    Dziewczyna zwlekła się z kanapy i odkładając "piwo" na stolik poszła do drzwi. Wyjrzała przez wizjer, jednak to co zobaczyła, kompletnie nic jej nie mówiło. Otworzyła drzwi i spojrzała na mężczyznę opierającego się o framugę.Miał na głowie czapkę z daszkiem, która dość skutecznie zasłaniała mu twarz, a długie loczkowate włosy związał z tyłu. Teraz uśmiechnął się dalej nie pokazując  swojej twarzy. Coś w tej nastolatce przypominało mu inną dziewczynę, którą poznał dawno temu, ale w sumie nie wiedział co to takiego.
  - Mogę w czymś pomóc? - Zapytała nieco niezadowolona z faktu, iż facet przerwał jej egzystencję na kanapie, dlatego jej głos raczej nie pałał chęcią.
  - Wynająłem  mieszkanie na tym piętrze, bo na jakiś czas zostanę dłużej w mieście. - Widział jak dziewczyna wzdycha i przewraca oczami z lekkim zdenerwowanie. - Dopiero się wprowadziłem, i nie mam nic w lodówce, a potrzebuje mleka. Mogłabyś nalać mi trochę do szklanki? - Był kompletnie nie przyzwyczajony do takich odwiedzin, dlatego nie bardzo wiedział co powiedzieć, ale szatynka tylko wzruszyła ramionami i otworzyła szerzej drzwi.
  - Jasne, wejdź, bo głupio mi tak zamykać przed tobą drzwi. - Uśmiechnęła się lekko, choć nadal nie miała zbyt dobrego humoru. Chłopak wszedł do środka a ona zaprowadziła go do kuchni, po drodze biorąc butelkę z piwem i popijając duży łyk. Pogrzebała chwile w lodówce i wyjęła butelkę mleka. - Jest połowa, wystarczy?
  - Pewnie, dzięki.- Rozejrzał się po pomieszczeniu. Była to w pełni wyposażona kuchnia, zresztą jak całe mieszkanie, które przypominało duży luksusowy apartament. - Ładne mieszkanie.
  - Mi też się podoba.- Uśmiechnęła się już szerzej, co znów spowodowało to dziwne skojarzenie do dziewczyny sprzed lat, te słodkie dołeczki, były dokładnie takie same. - Czasem zastanawiam się jakim cudem mojej mamie udało się tak to urządzić i skąd wzięła na to kasę. -Westchnęła.
  -Mama pozwala Co pić? - skazał na butelkę, którą odłożyła na blat.
  - Czasami nawet sama ze mną pije. - Posłała mu zadziorny uśmiech. -  O kurde, powinna zaraz być w domu, a wkurzy się jak zobaczy, że cię wpuściłam. Musisz iść! - Znów poprowadziła go tą samą drogą i otworzyła drzwi.
  - Dzięki za mleko.
  - Nie ma sprawy. - Odpowiedziała ciepłym uśmiechem i zamknęła za nim drzwi. Po czym zajęła się dalszymi przemyśleniami na kanapie, ale przeszkodziła jej matka. Weszła do domu i od razu zaczęła ją przepraszać, że tak późno.
  - Wiem, że miałam zrobi obiad, ale kupiłam pizze!!! - Dawno już nie jadły pizzy, dlatego kobieta wpadła na ten pomysł. - Widziałam jakiegoś nowego faceta na korytarzu.Otwierał drzwi do 10, pewnie wynajmuje. W każdym razie kogoś mi przypomina, ale ta czapka zasłoniła mu oczy, Slash tak często robił tak swoja drogą. Ale najlepsze jest to, że jak na mnie spojrzał, to stanął jak wryty, co najmniej jakby ducha zobaczył! - Jej matka gadała zdejmując przy tym kurtkę i szpilki i kręcąc się jeszcze nerwowo usiadła na kanapie.
  - Tak, dziwny jest trochę. Był tu przed chwilą i mleko pożyczył. - Ostatnie słowo wzięła palcami w cudzysłów.
  - Tak? No to mamy nowego sąsiada, zabawne. A tak przy okazji to Alex do mnie dzwonił. Przyjedzie niedługo na jakieś 2 tygodnie, bo urlop wziął na moje urodziny, czy to nie urocze? Pamiętam, że u Gunsów, pełno było takich pudełek po pizzy. - Jej mama była tego dnia bardzo rozgadana i temat jej wywodu już zmienił kierunek. - A właśnie, przypomnisz mi na czym stanęłyśmy ostatnio, bo jestem taka zabiegana ostatnio, że zupełnie zapomniała.
  - Mamo, weź parę głębokich wdechów, bo się zapowietrzysz! No skończyłaś opowiadać, jak Izzy cię odprowadził do domu po tej mini imprezie, za ten artykuł co o nich napisałaś. A co do Alexa, to wiesz, że nie mam nic przeciwko.
  -Aaaa...- Clary miała w ustach pizzę, co przyprawiło jej córkę o napad śmiechu, gdy kobieta próbowała to przełknąć, żeby odpowiedzieć. -  W każdym razie... Szczerze powiedziawszy, to miałam wręcz nadzieje, że na tym zakończą się moje kontakty z Gunsami, ale na moją zgubę, myliłam się. Niestety weszłam wtedy w wielkie gówno, z którym borykałam się jeszcze długo, ale to nie ważne. Byłam dość zapracowana, w pewnym momencie nawet stałam się pracoholiczką, ale muzycy skutecznie mi to utrudniali, przyzwyczaili się do mnie. Zaczęli przyłazić wieczorami kompletnie pijani, a ja z Mich zamiast posiedzieć razem, albo gdzieś wyjść, musiałyśmy się nimi zajmować, do czasu. W pewnym momencie Michelle oznajmiła mi, że musi jechać na jakiś czas do Tulsy, bo jej babcia zmarła. Co miałam zrobić? Dziewczyna pojechała, a ja  sama musiałam zajmować się tymi pojebami. Ale był jeden wieczór, parę tygodni po poznaniu ekipy z "hellhouse", bo tak nazywali swoje urocze mieszkanie, które z czasem zmienili na mały domek, który w sumie od tamtego mieszkania różnił się tylko wielkością i ilością pokoi, ale to nie ważne.
    Był to jeden wieczór w którym umówiłam się ze swoimi koleżankami i postanowiłam zostawić chłopaków na pastwę losu, wiem że to brzmi egoistycznie, ale potrzebowałam odpoczynku, a rola niańki niezbyt mi się podobała szczerze powiedziawszy. W każdym razie mówiłam się z przyjaciółkami na mieście. Był to piątek wieczór z tego co pamiętam, ale mogę się mylić. Umówiłyśmy się w jakiejś porządnej knajpie na późny lanch, właściwie na kolację. Znałyśmy się jeszcze z czasów liceum, a to było takie małe spotkanko po latach, że tak powiem.
     Przed wyjściem z domu ugryzło mnie sumienie, wiec napisałam na kartce krótką notkę, że nie ma mnie w domu i przykleiłam ją do drzwi. Ubrałam się dość nietypowo jak na mnie, ale typowo dla większości L.A. Ja zawsze starałam się ubierać oryginalnie, unikatowo, choć może to śmiesznie brzmieć. Nie, dziś ubrałam leginsy i o wiele za dużą bluzkę z Led Zeppelin, w damskim kroju, zawsze dziwnie się czułam w męskich koszulkach. Owa bluzka była dość długa, bo prawie zasłaniała mi tyłek, który niestety miałam dość wypukły, co często kończyło się tym, iż czułam na nim jakieś brudne łapska, a potem zmuszona byłam takiemu inteligentowi dać w ryj. Najczęściej to wystarczyło, bo tacy ludzie są zbyt pijani, żeby coś więcej po takim uderzeniu zrobić.
    Ale przejdźmy do konkretów, bo dziś jakaś rozkojarzona jestem... Poszłam do tej knajpki, która na szczęście jeszcze nie przypominała speluny takiej jak Rainbow, jeszcze... Gdy weszłam do środka i odszukałam wzrokiem moje koleżanki. Były już wszystkie, Martha, Vanessa i Morgana. Siedziały przy stoliku niedaleko drzwi, jednak prawie w centrum lokalu. Skierowałam się w ich stronę z ciepłym uśmiechem i nie sposób było zauważyć, że rudy odcień włosów Morgan zrobił się intensywniejszy, a Martha dużo schudła. Z tego co pamiętam, to w liceum nie była wychudzona, ale w końcu pracowała jako modelka, to co się dziwić? Znalazłam się przy ich stoliku i zaraz zaczęły się przywitania i radosne chichoty, wiesz, jak to zawsze gdy trafisz na starych znajomych. Po chwili siedziałyśmy wszystkie i plotkowałyśmy o znajomych popijając wyjątkowo dobre wino. Potem gadałyśmy o tym, czym się właściwie zajmujemy i okazało sie, że te trzy często się widują. Morgana została fotomodelką, bo stwierdzili, że jest za niska i nie ma odpowiedniej budowy ciała, ale jest niezwykle fotogeniczna. Martha, ze swoimi tlenionymi blond włosami, wysokim wzrostem i świetną figurą była wręcz doskonała na wybiegi, więc też została modelką! Van jednak postanowiła robić coś innego. Została fotografką i często prowadziła sesje zdjęciowe do różnych magazynów. W końcu przyszła moja kolej.
  - Co mogę powiedzieć, nie zajmuje się niczym aż tak ciekawym. Po liceum poszłam na studia literacko-dziennikarskie i teraz pracuje jako reporterka do "The Rolling Stons". Zajmuje się działem z muzyką, przeprowadzam wywiady, pisze recenzje i historie muzyków.
  - Clary to wspaniale! Pamiętam, że zawsze chciałaś pisać. - Martha nie kryła zadowolenia, choć o dziwo w jej głosie nie znalazłam ani trochę kpiny, ani sarkazmu. Dziewczyna często złośliwie odpowiadała.
  - No niby tak, ale nie lubię pisać o Madonnie. Oczywiście nie chce nikogo obrażać, ale wolę raczej rockowe zespoły. Mają zwyczajnie ciekawsze życie.
  - O tak, wiem o czym mówisz. - Westchnęła Morgana, z nia zawsze dobrze się dogadywałam, najczęściej rozmawiałyśmy o muzyce. - Jackson, jest nawet w porządku, da się słuchać, przynajmniej na razie, boje się co będzie potem. - Zawtórował jej chichot Vanessy i Marthy, a ja tylko przytaknęłam. Siedziałyśmy tam już dobre półtorej godziny, a nasza rozmowa właśnie zleciała na inny tor i teraz Martha opowiadała o jakimś wysokim blondynie, który z opisu dziewczyny, przypominał nieco Duffa. W pewnym momencie dziewczyna przerwała i spojrzała na coś ponad mną. Za jej wzrokiem podążyła  Van, która siedziała obok blondynki. Głowa mojej rudej koleżanki, siedzącej obok, także skierowała się w tamtą stronę. Już miałam się odwrócić, bo zobaczyć, czemu one gapią się jak ciele na malowane wrota, ale poczułam czyjeś zimne dłonie na swoich barkach. Ręce, najprawdopodobniej mężczyzny zeszły w dół i zatrzymały się pod moim łokciami. Poczułam na karku czyiś oddech, przez co poczułam potworny dreszcz strachu. Jednak to uczucie zniknęło, gdy chłopak przemówił.
  - Clary kochanie, wszędzie Cię szukamy. - Axl wypowiedział te słowa tym swoim aksamitnym, niskim głosem, który wiele kobiet naprawdę podnieca. Ja natomiast westchnęłam z ulgą i poparłam się  o krzesło.
  - Axl, nigdy więcej mnie tak nie strasz! - Powiedziałam troszeczkę za głośno, bo para przy stoliku obok obejrzała się na nas. Ja natomiast ledwo powstrzymałam odruch by pokazać im środkowy palec i wstałam. A Axl, jakby zupełnie nic i miał do tego pełne prawo, przyciągnął mnie do siebie bliżej i pocałował! W tym momencie poczułam dziką wściekłość. Miałam ochotę go odepchnąć i zdzielić po tym pustym łbie. Niestety drugiej z tych rzeczy nie zrobiłam, ale odsunęłam go od siebie najdalej jak mogłam, a za bardzo mi się to nie udało, bo chłopak nie miał ochoty mnie puścić. -  Co ty wyprawiasz, do cholery?! Puszczaj mnie! - ym razem krzyknęłam, a para obok rzuciła parę złośliwych uwag. Za to moje przyjaciółki, tylko wpatrywały się w nas z osłupieniem. Ja jednak zachowałam resztki godności i dobrego wychowania. - Dziewczyny, to jest mój porąbany przyjaciel Axl, którego zaraz tak opieprze, że się nie pozbiera. - Tu spojrzałam na niego złowieszczym wzrokiem, z nadzieją, że może jednak wzrok umie zabić człowieka, ale niestety trochę się rozczarowałam. Chłopak jakby nigdy nic obejmował mnie i uśmiechał się szeroko. Zastanawiałam się, czy coś pił, ale alkoholu nie czułam, brać raczej nie brał, bo źrenice miał normalne. - Axl, to moje przyjaciółki Martha, Vanessa i Morgana. Dziewczyny przepraszam na chwilę. - Wyprowadziłam nadal obejmującego mnie Axla z lokalu na ulicę i wyrwałam mu się. - CO TY KURWA ROBISZ?!
  - Wyluzuj, to nic takiego.
  - Taaaak, oczywiście, do cholery człowieku, zacznij myśleć co robisz, albo chociaż się powstrzymuj! - Byłam rozwścieczona do granic możliwości, najchętniej walnęłabym go w łeb, raz a porządnie, ale wiem czym mogło się to skończyć, więc powstrzymałam się. Wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić. - Dobra, powiedz mi czego ode mnie chcesz. - Chłopak westchnął głęboko i pogłaskał mnie po policzku z czułością. Miał w oczach coś dziwnego, iskierki rozbawienia i pożądania... Nie ukrywam, że trochę się przestraszyłam takim nagłym przypływem uczuć z jego strony.
  - Nagrywamy kawałek w studio na następną płytę. Wiesz, żeby mieć zastaw. Chcieliśmy, żebyś wpadła, a że jestem najmniej pijany z nich wszystkich, wysłali mnie.
  - Kurcze, Axl, bardzo chętnie, ale jestem na spotkaniu z koleżankami z liceum i... - Moje wymówki przerwała Vanessa.
  - Hej, spokojnie. I tak miałyśmy już zmienić lokal, nic się nie stanie jak pójdziesz.
  - Axl, a może poszły by z nami? - Chłopak zmierzył spojrzeniem każdą po kolei i uśmiechnął się cwaniacko.
  - Jeśli chcą...
  - Super! Uwielbiam waszą płytę! - Wypaliła wysoka blondynka i zakryła sobie usta dłonią, a ja i dziewczyny nie mogłyśmy powstrzymać chichotu.
  - To chodźmy... - Przez całą drogę Martha i Van gadały z Axlem o muzyce, którą tworzą, a ja zauważyłam jakie oschłe spojrzenia rzuca w ich stronę Morgana. - Coś nie tak? - Zmarszczyłam lekko brwi przybliżając się do niej, a dziewczyna westchnęła z rezygnacją i uśmiechnęła się blado.
  - Nie... W sumie nic szczególnego... Tylko przespałam się z tą wiewiórką jakiś miesiąc temu... Patrzył na mnie tak... pogardliwie. - Z rudowłosą zawsze najlepiej się dogadywałam, ale nie spodziewałam się tak szczerego wyznania.
  - Rose jest pojebany, strasznie wkurwiający i dupek, a przynajmniej do większości dziewczyn jakie znam. Ale muszę przyznać, że zrobił na mnie bardzo dobre pierwsze wrażenie... - Westchnęłam. - Udawaj, że nie było tej nocy. Ignoruj go, gadaj z resztą chłopaków, może zobaczy, że Cię to obeszło. Znam go trochę... ma na bani, ale jest baaardzo spostrzegawczy.
  Resztę drogi przegadałyśmy w dożo lepszych humorach. Raczej ignorowałam pana "ja se ważny wokalista", który co chwilę na mnie zerkał. A jeśli chodzi o Morganę, to dopiero po tej rozmowie uświadomiłam sobie, jak bardzo mi jej brakowało. 
      Clary westchnęła głęboko i wstała z kanapy. - Nagrywali "One in a milion". Nie mam pojęcia, czemu potem doszukali się w tym rasizmu... W każdym razie dziewczyny szybko dogadały się z muzykami. Duff zainteresował się Vanessą, chociaż sądziłam, że w jego typie są raczej blondynki. Martha i Slash rozmawiali jak najęci, nie dało się ich od siebie odciągnąć!! Jeśli chodzi o Rudą, Izzy zagadał ją o gadali o muzyce. Steven zniknął zaraz po nagraniach z niejaką Barbie, a mnie Axl wyciągnął na spacer. - Kobieta mówiła to włączając telewizor. - O chciałam obejrzeć ten film! Opowiem ci potem co było na tym "spacerku".
  Lucy wywróciła oczami i wlepiła wzrok w ekran, ale po głowie cięgle chodziło jej co mogło się stać, że Axl, nagle tak zainteresował się jej mamą.


Wiem, że długo zajmuje mi napisanie jednego rozdziału, ale komputer mi się rozwalił i wchodzę na laptopa, gdy tylko mam chwilę.