niedziela, 21 kwietnia 2013

Slash story-dwunasty


   Ostatni, bardziej podsumowujący rozdział i epilog. Cóż, mam nadzieje, że wam się spodoba, chociaż to już koniec i raczej nie należy do udanych. Jeśli kogoś obchodzi, co będzie dziać się dalej z życiem... Ich wszystkich, zapraszam  na opowiadanie "Just ride baby".
Informować będę po południu...


   Pogrzeb Cliffa odbył się niedługo po wypadku. Stałam wraz z pozostałymi członkami Metallicy na cmentarzu w długiej czarnej sukni i czarnym rozłożystym kapeluszu, Łzy ciekły mi po policzkach. Mimo wszystko przez te rozmowy telefoniczne bardzo się w Burtonem zżyłam, kto wie, może gdyby żył, wszystko potoczyło by się inaczej?
   James przytulił mnie do siebie gdy trumna powoli znikała pod ziemią. I chwilę potem wychodziliśmy z tego przygnębiającego miejsca. Na pogrzebie było wielu muzyków, oczywiście nie zabrakło Gunsów, był nawet Tyler. Izzy chciał do mnie podejść... Do dziś nie wiem po co, ale Steven go wyprzedził. Bez słowa objął mnie ramieniem i zaprowadził do swojego samochodu.
  -Liv?- Spojrzałam na mojego przyszywanego wujka opuchniętymi oczami.- Kochanie, już dobrze... Widocznie tak musiało być...- Pokiwałam głową. - Zawieść Cię do twojego mieszkania? - Skinęłam głową, a Tyler ruszył na przód. Jechaliśmy przez dłuższy czas w milczeniu, gdy zauważyłam na chodniku znajomą twarz.- Czy to córką Juggera?- On też ją zauważył. Poprosiłam by się zatrzymał i wysiadłam z Samochodu.
  -Clary!- Brunetka spojrzała w moją stronę i natychmiast podbiegła. Nie pytała nawet co się stało, tylko bez słowa mnie przytuliła. Moja kochana... Zawsze tak robiła, nie pytałam o powód, tylko chciała pocieszyć. - Wpadniesz do mnie? Teraz?- Uśmiechnęła się smutno i przytaknęła. Wsiadłyśmy do samochodu i Steven znów ruszył.
  - Co u ojca? - Spytał moją przyjaciółkę.
  - W porządku. Rozmawiałam z nim w zeszłym tygodniu... Jest trochę zdołowany po rozwodzie z tą... jak jej tam... Nie ważne. Wyliże się.- Clarissa jak zwykle z uśmiechem odpowiadała.
  - A u ciebie, jak studia?
  - Daje radę. Jestem na ostatnim roku, ale mam już załatwianą pracę w "The Rolling Stone"
  -Serio? Ojciec musi być dumny. - Ta niewinna rozmowa poprawiła mi humor. W zasadzie uświadomiła mi jedną rzeczy. Proszę, nie pomyślcie, że całe to wydarzenie przeszło obok mnie obojętnie, ale przecież życie toczy się dalej. Co chwilę ktoś umiera i ktoś się rodzi, ale świat się nie zatrzymuje tylko idzie na przód.
   Uniosłam głowę i odwróciłam się do Panny Williams.
  - Pójdziesz dziś ze mną do baru?- Widziałam jak się krzywi i już chce odmawiać. - Mam w dupie twoje studia, jeden wieczór Ci nie przeszkodzi.-Zerknęłam na zegarek.-Właściwie to tylko się przebiorę i możemy iść. - Niebieskooka uśmiechnęła się pod nosem.
  - Dobra, niech Ci będzie.
   Wieczór spędziłyśmy razem, ponieważ Clary została u mnie na noc. I dobrze, w końcu spędziłyśmy razem trochę czasu.
Alisson

   Następnym takim wydarzeniem, które utkwiło mi w pamięci, była pierwsza trasa chłopaków. Chodzi mi o tą, gdzie byli supportem Montley Croe. Nikki zadzwonił do mnie jakiś tydzień przed ostatnim koncertem zapraszając na występ. Co miałam zrobić? Spakowałam się i tego samego dnia byłam na lotnisku. Był to tydzień wspaniałej zabawy. Oaz zespoły były walnięte na tym samym, bądź zbliżonym poziomie, nie trudno więc dziwić się, że wykręcili Gunsom taki numer jak obsypanie mąką podczas występu. Przyznam, że niezadowolone, a wręcz wkurwione miny chłopaków były komiczne do tego stopnia, że wraz z Tommym popłakałam się ze śmiechu.
   Był to też okres, w którym bardzo zbliżyłam się z Axlem. Gadaliśmy o wszystkim począwszy od muzyki, przez religię, kończąc na wymianach wrażeń z sexu z różnymi osobami. Co najśmieszniejsze, okazało się, że ten rudowłosy koleś, zaliczył większość moich koleżanek i z podstawówki i gimnazjum. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że wtedy Axl Rose oficjalnie stał się moim przyjacielem na równi ze Slashem i Adlerem.
   Najbardziej niepokoiło mnie zachowanie Izziego. Ćpał więcej, pił więcej i co najważniejsze, miał wyjebane na wszystko dookoła. To co zabolało mnie chyba najbardziej, to tylko wzruszenie ramionami, gdy poprosiłam by pomógł mi pozbyć się Vinca, który schlany w 3 dupy nie panował nad swoimi popędami, bo mimo że po ostatniej imprezie nie zaszłam w ciążę, zdałam sobie sprawę, że... No nie powinnam zachowywać się w ten sposób, szczególnie, że mam złe wspomnienia jeśli chodzi o takie rzeczy. Stradlin przeprosił mnie za to zanim wyjechałam i nadal nie wiem co nim kierowało przez całe to wydarzenie. Jednak pomijając to wszystko, zabolało to w tak znaczący sposób, że tej nocy przelałam przez niego tonę łez, co niestety powtarzało się tak często, że w końcu przerodziło się wręcz w rutynę. To był ten moment, gdy zdałam sobie sprawę, że ten chudy, blady szatyn jest dla mnie kimś więcej, niż kiedykolwiek mogłam się tego spodziewać.
   Wraz z chłopakami wróciłam do L.A. choć oni nie zabawili tam długo. Zdążyli w tym czasie poznać Clary, która świeżo po ukończeniu studiów rozpoczęła pracę w "The Rolling Stone" .Jakieś dwa tygodnie później znów wyjechali, nie pamiętam czyim byli wtedy supportem. Choć jedyne co jakoś przebiło się do świadomości fanów, był ich własny koncert w Nowym Jorku, gdzie Hudson potrzebował 10 minut by przypomnieć sobie jak odkładnie szedł wstęp do 'Sweet child'. Jako ciekawostkę dodam, że na tym właśnie koncercie była Elizabeth Price, która dołączyła do naszej wesołej gromadki.
   Tym co wydaje mi się jeszcze godne uwzględnienia, to moment w którym płyta chłopaków stała się hitem w Stanach. Mniej więcej w tym okresie nagrali i wydali 'GN'R Lies'. Podczas nagrywania Patience w studiu znalazła się Clary wraz z swoimi trzema przyjaciółkami. Tego samego dnia rozpoczął sie jej toksyczny związek z Rudym. Niemniej, wtedy Duff poznał Vanessę, którą był oczarowany do tego stopnia, że pod koniec 88 ożenił się z nią. Van była niesamowicie pozytywną osobą, wszędzie wnosiła odrobinę światła i wszystkim poprawiał się humor na sam jej widok. Prawdopodobnie to był powód, dla którego tak dobrze dogadywała się z Adlerem. McKagan do tego stopnia tę dziewczynę lubił, by nie powiedzieć, że kochał, iż jej imieniem nazwał potem swoją pierwszą córkę. Co działo się potem? Cóż, to chyba historia którą zna większość z nas.
Alisson.

EPILOG
   Zapisał plik i uśmiechnęła się do ekranu. Wreszcie, jej mały pamiętnik, najlepsze i najgorsze wspomnienia życia jeszcze sprzed sławy Guns N' Roses zostały spisane. Odgarnęła słowy z twarzy i po raz ostatni przeczytała ostatnie zdanie. Otworzyła swoją pocztę i utworzyła nową wiadomość.

"Droga Clary. Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Wysyłam Ci moje najlepsze i najgorsze wspomnienia z... hm... właściwie z dzieciństwa, bo ciężko powiedzieć, bym była dojrzałą osobą w wieku 20 lat, nieprawdaż? Mam nadzieje, że spojrzysz na moją prace swoim fachowym okiem i dasz parę wskazówek, jak ewentualnie mogłabym poprawić parę szczegółów. Oczywiście, nie będę miała Ci za złe jeśli całokształt pokażesz Saulowi i reszcie, bo w zasadzie, wszyscy mają w tym swój udział. czekam na odpowiedź. Twoja Liv"

 -Mamo?- Kobieta odwróciła się w stronę drzwi. W nich stał oparty o framugę nastolatek z gęstymi czarnymi włosami i ciemnymi oczami kontrastującymi z bladą cerą.
 -Tak James?- Uśmiechnęła się do swojego syna, który imię odziedziczył po jej niegdyś bliskim przyjacielu.
 -Masz chwilkę?
 -Jasne, tylko załącznik się załaduje i będę wolna. Skończyłam pisać, chcę żeby ciotka C. to przeczytała.
 -Serio? Siedziałaś nad tym parę tygodni, myślałem, że nigdy nie skończysz.- Chłopak uśmiechnął się w ten charakterystyczny sposób jak jego ojciec.- Tak sobie myślę... Wiem, że tata był kiedyś światowej sławy gitarzystą, ale na nutach się chyba nie zna, co?- Kobieta uśmiechnęła się pod nosem. Spojrzała na monitor i ku swojej uciesze widząc, że plik się załadował, wysłała emaila.
 -Większość gitarzystów jakich znam nie mają pojęcia o nutach, a jeśli nawet, to posiadają tylko podstawową wiedzę. Ale do rzeczy, w czym mam Ci pomóc?- Nastolatek podrapał się lekko zażenowany po głowie.
 -No bo... Ja... Ten no... Tak jakby...- Jąkał się.- No napisałem piosenkę i chciałbym ją zapisać nutowo, ale nie umiem. Prosiłem ojca, ale on... No sama wiesz.- Alisson parsknęła śmiechem słysząc jego wypowiedź.
 -Tak wiem.- Westchnęła z uśmiechem wstając i podchodząc do niego.- O mój Morrisonie, ty jesteś już mojego wzrostu! Dziecko, ile ty masz lat?!- Syn spojrzał na swoją matkę zaskoczony.
 -No... 17 rocznikowo.
 -Ach... Czyli niedługo skończysz 17, tak?
 -No tak...
 -A potem będziesz miał rocznikowo 18, tak.
 -Tak.
 -A potem skończysz te 18, tak.
 -Owszem...- Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie dała mu dojść do słowa.
 -Dziecko, czy Ciebie pogięło?!- Spojrzał zszokowany w jej oczy by chwilę później wybuchnąć śmiechem, kobieta śmiała się wraz z nim.
 -O cholera, kocham Cię mamo...- Kobieta otarła kąciki oczu z łez radości i pogłaskała go po policzku.
 -A o czym właściwie jest ta piosenka.
 -O dziewczynie.
 -Znam ją?
 -Mooooże...- Odwrócił się z uśmiechem i skierował do swojego pokoju, a Liv poszła za nim.
 -Tylko nie mów, że chodzi o Lucy!
 -Moooże...- Powtórzył chłopak uśmiechając się łobuzersko pod nosem.
 -Na moją Janis Joplin, niech się tylko Clary i Slash dowiedzą!!- Oboje popędzili po schodach na górę. Wzrokiem odprowadził ich mężczyzna siedzący w salonie na kanapie ze swoją gitarą. Uśmiech, który kiedyś rzadko był jego towarzyszem teraz nie odstępuje go ani na krok.
 -Dokonał pan dobrego wyboru, ma pan wspaniałą kochającą żonę i równie wspaniałego syna. Pozazdrościć, tylko pozazdrościć panie Stradlin.- Mruknął do siebie, po czym wrócił do komponowania nowej piosenki.

The End