sobota, 24 listopada 2012

02 - Just ride, baby.

  Obudził ją dźwięk "Hallo, I love you" Doorsów, który miała ustawiony na sms. Otworzyła oczy i zaraz je zamknęła przez poranne promienie słońca, przedzierające się przez rolety.
 - Jeszcze pięć minut mamo... - Przewróciła się na drugi bok i znów podjęła ryzyko. Uniosła powieki, po czym zerwała się z łóżka. To nie był jej pokój! Zaczęła się nerwowo rozglądać, uświadamiając sobie, że 1. Nie jest w Seattle. i 2. Jej mama nie żyje. Skrzywiła się na samą myśl, zwlekając swoje ciężkie ciało z łóżka. Oczywiście, spadła na podłogę, a kołdra wraz z nią. Z trudem podniosła się do pozycji siedzącej i odnalazła swoją komórkę. Jedno nieodebrane połączenie i jedna wiadomość. "Wracam do L.A. Zadzwoń wieczorem. Już mi Cię brak, mała." Uśmiechnęła się pod nosem czytając wiadomość od McKagana.
 Ubranie się, poranna toaleta zajęły je około 20 minut, śniadanie nie więcej, dlatego po około 40 minutach szła parkingiem w stronę swojej maszyny. Mijała motocyklistę, za motocyklistom, a każdy gapił się na nią jak na ducha, co na szczęście nie zepsuło jej to humoru. Doszła do swojego motoru w na końcu parkingu i schowała swoje rzeczy. Odwróciła się na pięcie i zobaczyła, że macha do niej chłopak, którego wczoraj przypadkiem spotkała. Gestem pokazywał, żeby podeszła w jego stronę. Przewróciła oczami i ruszyła ku niemu. Czym bardziej się zbliżała, tym jego uśmiech był szerszy. "I z czego on się tak cieszy?", pomyślała marszcząc brwi.
 - Hej... Chciałem cię przeprosić, za wczoraj. Nie miałem nic złego na myśli.
 - W porządku, przecież nic się w sumie nie stało. - Odpowiedziała na jego uśmiech, lekkim uniesieniem kącików ust. - A tak przy okazji... Mam na imię Elizabeth.
 - Collin, miło mi... - Nie zdążył dokończyć, bo przerwał mu czyiś pisk, a konkretnie to pisk jakiejś zachwyconej dziewczyny. Odwrócili się w tamtą stronę z komicznymi minami. - LIZZY!!!! - Jakaś niska brunetka ruszyła w jej stronę biegiem i wpadła na blondynkę, tak, że się prawie przewróciła. Została wyściskana przez osobę, której nie zna, dlatego na jej twarzy malowało się jedno wielkie "WTF?!". - Boże dziewczyno, jak ja się za tobą stęskniłam! Opowiadaj, co u wujka Franka i cioci Mery? - Po tych słowach dziewczyna odsunęła się od niej, dzięki czemu Lisa mogła się jej przyjrzeć.
 - O mój boże... Katy? - Zrobiła wielkie oczy i omal się nie rozpłakała. Znów znalazła się w jej ramionach. Bardzo tęskniła za kuzynką, były najlepszymi przyjaciółkami, ale potem pokłóciła się z matką na temat studiów. Było jej ciężko, bo matka weszła z nią na wojenną ścieżkę, a dziewczyna w spokoju nie mogła się uczyć. W końcu powiedziała, "dość" i zwiała, zresztą co się dziwić?
 - Co taka zdziwiona? Wiedziałam, że wpadniemy na siebie prędzej czy później! I co ty tu robisz?! Nie powinnaś być w Seattle?
 - Nie... - Spuściła wzrok i przygryzła nerwowo wargę.
 - No ej, Lisa! Przecież mi możesz powiedzieć...
 - Moja matka zmarła.
 - ŻE CO KURWA?!?!?!? - Na twarzy wypisany miała szok, a Lizzy nie zdołała odgonić łez. Źle się czuła, od śmierci jej matki coś się z nią działo i nie za bardzo wiedziała co. Brakowało czegoś istotnego w jej życiu, mimo że minął dopiero tydzień, ona już czuła się jak wrak człowieka. Wyjechała by zapomnień, odnaleźć szczęście, a co jeśli jej nie dane jest żyć szczęśliwie? Bo jakoś zaczynała mieć wszystkiego dość, każda najmniejsza rzecz doprowadzała ją do furii, która przeradzała się w załamanie. A to włos się nie układały, kreski nie udały, lub obudziła się za wcześnie... Przecież to taki okropne!
   A teraz tak serio. Coś było nie tak, problem w tym, że dziewczyna nie umiała sobie z tym "czymś" poradzić.
   Ukryła twarz w dłoniach, chcąc się uspokoić, ale coś jej nie wyszło, bo Katherine musiała ją przytulić. Elizha wtuliła się w krewną, a jej ciałem wstrząsnął szloch. Pięknie, rozkleiłam się i pewnie zaraz rozmaże mi się makijaż!  Ta myśli sprawiła, że rozbeczała się jeszcze bardziej, choć jest to dość płytkie, no ale cóż. Zdesperowany człowiek wszędzie znajdzie problem.
   Podczas gdy one się tak przytulały, Collin stał i nerwowo drapał się po głowie nie wiedząc co ze sobą zrobić, w końcu stwierdził, że zagada do niej później, jak dziewczyna będzie w lepszej formie.

###

   Gdy Elizabeth w końcu się uspokoiła i z pomocą Katherine poprawiła rozmyty makijaż, wróciły na parking, gdzie wszyscy zaczynali się już powoli nudzić.
 - El*, może pojechałabyś z nami? Dawno się nie widziałyśmy, a musimy porozmawiać jeszcze o wielu rzeczach. - Lisa tylko przytaknęła z wdzięcznością. Czuła, że dzięki kuzynce da rade ułożyć sobie parę spraw.


  Dobra, wiem że jestem straszna okropna i wgl., ale mam szlaban za "złe" oceny, które są całkiem niezłe, ale dobra. Moja mama i jej mózg matematyczny, aż brak mi słów. -,-
Kare mam "do świąt", więc myślę, że jeszcze tydzień, albo dwa i będę mogła normalnie używać komputera XD

A puki co ten krótki i jakże mało sensowny rozdział na pocieszenie ;)