piątek, 17 maja 2013

Just ride, baby.-09

1.Przepraszam, ze długo ;_; miałam wiele problemów z tym rozdziałem i podejrzewam, że z następnym będzie podobnie..
2.Zażalenia, pytania, sugestię na asku proszę : http://ask.fm/Clarissa64
3. Rodział cla Patty... Ona wie dlaczego <3 nbsp="" p="">4. Przepraszam, ze błędy ;_;
miłego czytania!
ps; komentarze i nieprzeczytane rozdziały nadrobię.

   Podróż była męcząca, ale w końcu osiągnęła swój cel. Znalazła miasto które wciągnęło jej przyjaciela i może wciągnie i ją. I jeszcze Alisson. Ta niepozorna nastolatka ze szpitala, która straciła czucie w kończynach i magicznie je odzyskała. Ta sama, która przez ponad rok stała się dla niej przyjaciółką. Ona też tu jest. W mieście, które pochłonęło wiele nagubionych dusz. Miasto które zapisane ma w sobie mnóstwo lepszych lub gorszych ludzkich istnień, ludzkich historii. Los Angeles ma prawdopodobnie bogatszą historię niż starożytny Rzym, z tym, że nikt nie próbował jej odkryć. Spojrzała na zarys budynków, które działały jak magnez na młodych ludzi łaknących wrażeń i poczuła ucisk w żołądku.
   W tej właśnie chwili uświadomiła sobie, że nie ma nic. Nie ma mieszkania, pracy, znajomości. A jaka jest szansa, że spotka tu Michaela? Nikła, wręcz równa z zerem. Spojrzała na swojego towarzysza i zagryzła wargę.
 -Słuchaj Sebastian... Nie obił Ci się może o uszy taki zespół jak Guns N' Roses?- W zamian dostała szybkie kpiące spojrzenie.
 -Nie znam osoby, która obracając się w moich kręgach by ich nie znała. A co? Podoba Ci się któryś?- Zaśmiał się radośnie.
 -No... Powiedzmy.- Uśmiechnęła się.- To znasz ich?
 -Pewnie. Często zapraszają Skidów na imprezy. Mówię Ci, to zwierzęta a nie ludzie.- Parsknęła śmiechem.
 -Wiem. McKagan zawsze taki był, aż strach się bać co teraz wyczynia.- Mruknęła pod nosem.
 -Jak chcesz, to Cię kiedyś wkręcę na jakąś popijawę, czy coś.- Zrobił minę jakby dostał olśnienia.- Ej, Liz. A ty masz gdzie się zatrzymać?
 -No właśnie nie bardzo...- Mruknęła pod nosem wyglądając za szybę na ulicę. Jej wzrok od razu przykuły pół nagie kobiety stojące przed barami. Widziała na ich twarzach smutek, albo wręcz zdesperowanie. Widziała w ich oczach przerażenie, bo w końcu jak nisko upaść można?
 -Możesz zatrzymać się na razie u nas. Mam na myśli mój zespół. W sumie i tak chciałem Cię im przedstawić.- Uśmiechnął się i złapał jej rękę.- Nie bój się, to miejsce nie jest takie złe.
 -To się jeszcze zobaczy.- Mruknęła nadal wpatrując się w szare ulicę.

***
   Otworzył oczy i zaspanym wzrokiem ogarnął pomieszczenie. Znajdował się w pomieszczeniu, którego nigdy wcześniej nie odwiedzał. Spokojnie Stradlin. Przypomnij sobie wczorajszy wieczór. Przywołał się w myślach do porządku i wytężył pamięć. Wrócili z trasy, wieczorem udali sie do Rainbow, a potem... Alisson. Odprowadzał ją do domu i powiedział jej prawdę... Więc co działo się potem?
 -Jeff... Obudź się.- Odwrócił się wystraszony, że zobaczy jakąś dziewczynę, której nigdy wcześniej nie widział, ale jego spojrzenie natknęło się na najpiękniejszą istotę na świecie. Lustrował spojrzeniem zaspany wyraz twarzy nieco rozczochranej, czarnowłosej dziewczyny.
 -Ali...- Opadł na poduszkę z błogim westchnieniem. Dziewczyna obdarowała go jednym z najpiękniejszych uśmiechów jakie w życiu widział i przytuliła się do niego.
 -Pamiętasz coś z wczoraj?- No i wpadł. Powiedzieć, że wszystko i opowiedzieć jej jak to się stało, że trafili razem do łóżka, w razie gdyby nie pamiętała, czy skłamać i narazić się na zawiedzenie i smutek ukochanej?
 -Zależy co masz na myśli.- Mruknął jej do ucha.
 -Wczorajszą rozmowę... Gdy mnie odprowadzałeś. Zastanawiam się, czy to był tylko sen, czy na prawdę powiedziałeś, że mnie kochasz.- Kamień spadł mu z serca. Kochał ją po części za to, że nie owijała w bawełnę i nie kazała mu zgadywać o czym myśli. Chwycił jej podbródek i zmusił by na niego spojrzała.
 -To nie był sen skarbie.- Poczuł ucisk w żołądku gdy zobaczył radosny płomień w jej oczach.- Kocham Cię Alisson.- Delikatnie musnął jej wargi co wywołało u niej dreszcz.
 -W takim razie... Skoro tak bardzo mnie kochasz...- Mruknęła cicho zagryzając wargę.- Pewnie zechcesz zrobić mi śniadanie gdy będę brać prysznic.
 -Z przyjemnością.- Zaśmiał się i ponownie ją pocałował.- Liv?- Spojrzała na niego pytająco.- Może na razie wstrzymamy się z tą wiadomością dla reszty, co?- Usta dziewczyny wykrzywiły się w szerokim uśmiechu. Skinęła lekko głową na znak zgody. Zawsze uwielbiała tego typu tajemnice.
***
 -Clary!- Zawołał na całe gardło. Nie lubił budzić się gdy nie było jej obok. Zawsze wtedy nachodziły go najróżniejsze myśli od których dostawał furii.
 -W kuchni!- Odpowiedział mu krzyk dziewczyny. Natychmiast zerwał się z miejsca i wybiegł na korytarz zakładając bokserki. Wbiegł do kuchni czując zapach naleśników. Zbliżył się do postaci swojej dziewczyny i objął ją od tyłu. Poczuł na twarzy mokre kosmyki jej włosów i uśmiechnął się pod nosem.
 -Brałaś prysznic beze mnie?- Mruknął.
 -Nie miałam serca Cię budzić.- Zaśmiała się melodyjnie.- Siadaj, zaraz Ci podam.- Odwróciła się do niego przodem i objęła rękoma za szyję. Uśmiechnął się lekko na widok jej pięknych niebieskich oczu i namiętnie wpił się w jej usta. Oddała mu pocałunek równie namiętnie i aż mruknęła czując jego ręce na swojej talii. Całowali się tak dłuższą chwilę, gdy poczuła swąd spalenizny. Coś za nią zaskwierczało, więc szybko odepchnęła Axl'a od siebie i odwróciła się w stronę patelni z naleśnikiem, który właśnie stanął w płomieniach. Krzyknęła zaskoczona, po czym chwyciła za rączkę patelni i wrzuciła ją do zlewu gdzie Rose odkręcił wodę i zalał ogień. Spojrzeli na siebie z przerażeniem po to by zaraz wybuchnąć śmiechem.
***
 "-Co chcesz przez to powiedzieć?- Amy zapytała kładąc ręce na biodrach. Wiedziała, że David tylko sie z nią droczy, zdradziły go te iskierki w oczach.
 -Tylko to, że nie jesteś dość rozciągnięta, żeby zrobić to ćwiczenie.- Powiedział z udawaną nonszalancją stając do niej tyłem i kontynuując rozciąganie. Od kiedy zaczęli być razem, namawiał ją na treningi na uniwersyteckiej sali gimnastycznej. Wiedział, że lubi fitness, a że było tu też parę sztang, mógł poćwiczyć, spędzając z nią jednocześnie więcej czasu.
 -Ja nie dam rady?!- Zawołała oburzona, a on cudem powstrzymywał się od parsknięcia śmiechem, z resztą tak jak ona.- Mogę się założyć, że wejdę tam, zanim zdążysz mnie chociażby dogonić!- Zawołała wskazując na drabinki. Spojrzał na nią unosząc brwi, a ona natychmiast zerwała się z miejsca. Pobiegł za nią i złapał by ją, ale ona gwałtownie skręciła widząc, że nie ma szans. Zdążyła usiąść na parapecie i próbowała podciągnąć się wyżej, gdy do niej dobiegł. Chwycił w dłonie jej tunikę pod którą miała tylko szoty przypominające raczej bieliznę. Podciągnął tunikę lekko w górę i cmoknął jej brzuch.
 -Mam Cię złotko...- Mruknął do pochylonej nad nim dziewczyny.
 -Czy to jakaś sugestia?- Zaśmiała się patrząc mu w oczy.
 -Może...- Mruknął  muskając ustami jej wargi"
 -AAAA!!!- Podniosła sie gwałtownie krzycząc na całe gardło. Łzy ciekły jej po policzkach, bo przed oczami ciągle miała ten sen. Pociągnęła nosem i otarła mokre policzki i zapaliła lampkę nocną. Wzięła parę głębszych oddechów próbując doprowadzić się do porządku.- To tylko sen... Tylko sen... Nie musisz płakać z powodu snu Amy.- Mruknęła sama do siebie gdy nagle coś ją tknęło. Wstała z łóżka i skierowała się do półki z książkami. Z najniższej półki uciągnęła album ze zdjęciami z collagu i wróciła pod kołdrę. Zaczęła przeglądać zdjęcia gdy natknęła się na jedno szczególnie interesujące.
 -A więc to wcale nie był sen...- Mruknęła do siebie. Kompletnie zapomniała o tym niewinnym incydencie na sali gimnastycznej, jak wymazała je z pamięci.
   Palcem dotknęła postaci Davida i uśmiechnęła się delikatnie. Miała z tym chłopakiem tyle dobrych wspomnień, że to małe, niewinne, a jednak tak bolesne, popadło w niepamięć.
   Westchnęła głęboko odkładając fotografię na poduszkę obok swojej, a album na stolik nocny i zgasiła światło. Po chwili zasnęła zatracając się w krainie swoich wspomnień.
***
 -Zapraszam Cię, o najłaskawsza, do mojego małego azylu, który dzielę wraz z mymi wiernymi kompanami...
 -Dobra, zrozumiałam!
 -No i zepsułaś cały efekt!-Sebastian przewrócił oczami i przepuścił ja w drzwiach. Skierowali się do dość dużego pomieszczenia, w którym znajdowało się jeszcze 4 innych muzyków.-Po kolei od prawej! Na kanapie Rachel i Dave, na którego mówimy Snake, Rob to ten na podłodze, a Scotty to ten z gitarą na fotelu. Debile, to jest Panna Elizabeth Price, nasza nowa koleżanka i tymczasowa lokatorka.- Wszyscy zmierzyli dziewczynę wzrokiem.
 -Chcecie piwo?- Zapytał w końcu Rachel podając im dwie puszki.-Mamy kaca, spotkaliśmy Gunsów w Rainbow i... no wiadomo.
 -Guns N' Roses?-Zapytała unosząc brew. Przed oczami od razu stanął jej wysoki blondyn, aż coś ścisnęło ją w gardle z tęsknoty.-Który właściwie dziś jest?
 -17 maja.-Rzucił Snake, a Lizzy, która właśnie brała łyka piwa, zakrztusiła się.
 -Coś nie tak mała?-Napotkała zmartwiony wzrok Sebastiana. Potrząsnęła głową od kaszlając.
 -Mogę zadzwonić?-Bolan pokazał jej ruchem ręki na telefon. Dziewczyna wygrzebała z torby karteczkę z numerem przyjaciela i skierowała się do urządzenia. Trzęsącą się dłonią wykręciła numer i przyłożyła słuchawkę do ucha. Zagrywając wargę liczyła od 10.
 -Halo?-Znajomy głos odezwał się w słuchawce i aż odetchnęła z ulgą. W zasadzie sama nie wiedziała, czego się boi.-Halo!?
 -Em... Cześć Slash... Tu Lizzy, przyjaciółka Duffa... Jest tam gdzieś?-Nastąpiła chwila ciszy. Wszyscy w pomieszczeniu skierowali na nią wzrok, a Hudson... Chyba próbował przypomnieć sobie kim ona jest.
 -Ah, ta blondynka z koncertu z N.Y?-Zapytał rozentuzjazmowany.-Czekaj... MCKAGAN CHUJU, LIZZY DZWONI!!-Zaśmiała się pod nosem słysząc jakiś huk i zaraz wesoły głos chłopaka.
 -Lisa, to ty?
 -Jasne, że ja idioto! Zgadnij gdzie jestem!
 -Eeem... Na Alasce?-Strzeliła facepalma, co dziwnym trafem rozśmieszyło chłopaków ze Skid Row.
 -Michael, w Los Angeles...-A zaraz po tym dodała ciszej.-Debil...
 -SŁYSZAŁEM TO!
 -Nie drzyj mi się do słuchawki... Wiesz który dziś?-Zapadła chwila ciszy.
 -Pewnie, że wiem solenizantko... Gdzie jesteś?
 -Wiesz gdzie mieszkają Skid Row?
 -Ta, no wiem...
 -To świetnie, bo jestem u nich i nie mam pojęcia, gdzie tak na prawdę to jest...
 -Będę za 15 minut... Daj mi na chwilę Baza.-Elizabeth wyciągnęła rękę w stronę chłopaka, który zaraz ją przejął.
 -Ta?... No co ty!?... Nic nie mów... Dobra... Spoko... Do zobaczenia...-Odłożył słuchawkę i uśmiechnął się do brązowookiej.-Najlepszego młoda...
***
 -Na prawdę, nie wiem czy to dobry pomysł.- Mruknęła pod nosem Amy przeciskając się między ludźmi w knajpie.- Nick, proszę, chodźmy gdzieś indziej...- Próbowała przekrzyczeć głośną muzykę i gwar rozmów, ale na nie wiele jej sie to zdało. Nickolas posadził ją tylko na wolnym krześle i kazał czekać, po czym zniknął w tłumie.
   Rozejrzała się po pomieszczeniu i aż mlasnęła z niesmakiem. Pomieszczenie było nieudolnie wystylizowane w czarno-purpurowy kwiatowy motyw, co wcale nie prezentowało się dobrze jako tło dla głośnej muzyki takich zespołów jak Black Sabbath, czy Ramones i pijący niemal do nieprzytomności fani owego gatunku muzycznego. Amy co prawda uwielbiała głos Ozziego, ale w tym miejscu czuła się wyobcowana.
   Wzrokiem szukała w tłumie bruneta, ale zauważyła go dopiero gdy znalazł się obok niej.
 -Wychodzę!- Krzyknęła by ją usłyszał, po czym wstała i skierowała się do wyjścia. Chłopak złapał ją dopiero parę metrów od klubu.
 -Dobra, to w takim razie co ty proponujesz?- Uśmiechnęła się pod nosem.
 -Pijemy u mnie. Nie chce imprez, czy czegoś w tym stylu, nie chcę zapominać, tylko... chce spokoju.- Szepnęła spuszczając wzrok.