Minęło dokładnie 23 lata, a mu nadal nie przeszło. Ciągle kochał tę kobietę równie mocno. Co z nim było nie tak? Przecież miał szansę ponownie się z kimś związać i być szczęśliwy! W duchu przeklinał swoją głupotę.
Przeszukał swoje kieszenie w poszukiwaniu paczki fajek, niestety, nic z tego. Rozejrzał się po okolicy i zauważył jakiegoś chłopaka który szedł z papierosem w ustach i pisał sms-a.
-Cześć młody, masz może fajki? - Axl, jako że nigdy nie było mu za siebie wstyd i byl w stanie zrobić wiele różnych dziwnych rzeczy, podszedł do swojej ofiary, która przeszywała go teraz wzrokiem. Na ustach przechodnia pojawił się kpiący uśmiech i wyciągnął paczkę w kierunku Rudego.
- Nie chce być zbyt bezpośredni, ale jednocześnie nie mam zamiaru owijać w bawełnę, więc zapytam tylko, czy zdajesz sobie sprawę, że ONA urodziła tamto dziecko? - Widząc dziwną minę Axl'a westchnął. - Mam na myśli Clarisse Williams.
- A skąd ty możesz to wiedzieć, co chłopcze? - Ten arogancki wyraz twarzy dziwnie przypominał mu jego samego.
- To proste, to moja matka. - Chłopak ruszył w swoją stronę zostawiając za sobą zdezorientowanego Rosa
###
Wiedział, że bardzo głupio postąpił mówiąc temu kolesiowi, że jest jego synem, ale to było silniejsze od niego. A przecież nigdy więcej się już nie spotkają, taką miał przynajmniej nadzieje.
Wjeżdżał już windą w bloku jego matki i właśnie miał wysiadać, gdy zza otwierających się drzwi zobaczył uśmiechniętą twarzyczkę swojej siostry.
- Co jest młoda? - Niepohamowany pisk wydobył się z jej gardła, a sama Lucy wskoczyła na swojego brata i przytulała go tak, jakby właśnie wygrałam w totka. - Ej, dziewczyno, bo się wywalę! Gadaj co się stało! - Podniecona co najmniej jak 10-latka na koncercie Biebiera, podskakiwała i piszczała coś, z czego rozumiał tylko pojedyncze słowa takie jak "Slash", "mama", "rację", "całują", "kocham cię". Oczywiście wyraz twarzy Alexa był odwrotnością inteligencji, dlatego właśnie gapił się na nią z szeroko otwartą buzią. - Nic nie zrozumiałem. - Dziewczyna zawarczała, tak, ona ZAWARCZAŁA i pociągnęła go za sobą gadając pod nosem coś, że wątpi w jego zdolności rozumowania, ale niezbyt ją słyszał.
- Sam zobacz. - Wepchnęła go do mieszkania.
- Cześć mamo!! - Wydarł się wchodząc do środka i zamurowało go w pół kroku, gdyż na kanapie leżała Clary, a na niej Slash i całowali się bez skrupułów i jakiegokolwiek zmieszania! - Yyy... Cześć wujku. Dawno cię nie widziałem. - Alex miał zaszczyt poznać Slasha gdy był młodszy, ale wolał nie wspominać o tym wszystkim Lucy. Hudson podniósł głowę i uśmiechnął się do niego.
- Cześć Alex. O kurwa, ale urosłeś. - Clary walnęła go w ramie i wyswobodziła się z objęć ukochanego.
- Jak impreza? - Zapytała idąc do kuchni.
- Fajnie, ale nie tak fajnie jak tu najwyraźniej. - Lucy parsknęła śmiechem, a ich matka cała się zaczerwieniła. - Zgadnij kogo spotkałem wracając. - Wszyscy popatrzyli na niego wyczekująco, jakby się umówili. Mafia! - Axl'a Jebanego-Rose. - Clarissa momentalnie zbladła i by zemdlała, gdyby nie Slash, który widząc co się święci, przytulił ją szybko do siebie. - Wiem, że to głupie, ale wyżydził ode mnie fajkę, dlatego jakoś tak wyszło, że powiedziałem mu, że jestem twoim synem. Ale nie mówiłem jak się nazywam, czy coś. Od razu poszedłem, a ten stał tam jak kołek.
- Dobra, najważniejsze, że nic ci nie jest.
- Głupio zrobiłeś. - Skarcił go Wujcio-Wielki-Slash.
- Wiem, przepraszam. No, to ja się powoli zbieram, czas wracać na studia...