piątek, 3 lipca 2015

Just ride, baby. - 24

   Sufit. Niegdyś śnieżno biały, choć z nadgryziony zębem czasu wyraźnie zszarzał. Pierwsza rzecz jaką zobaczyła po otworzeniu oczy. Nie miała ochoty wstawać z łóżka, choć gdy się kładła podekscytowanie nie dało jej spać. Bała się, choć nie miała pojęcia czemu. Niepokojący ucisk w żołądku sprawiał, że najchętniej nie wychodziła by spod pachnące lawendą kołdry. Miała złe przeczucia co do tego dnia, jakby miał być początkiem do czegoś, czego będzie żałować.
   Przeciągnęła się z cichym westchnieniem i uśmiechnęła się do siebie. Grunt to dobre nastawienie. Wygrzebała się z łóżka i stanęła przed lustrem. Zasnęła w bokserkach, które kiedyś "ukradła" McKagan'owi i za dużej białej bluzce. Odcień jej skóry praktycznie się do nie nie różnił. Odgarnęła włosy z twarzy... Pora wybrać się do fryzjera, może zrobić coś z kolorem włosów, mogły by być trochę jaśniejsze... O paznokcie też należało by zadbać. Wyciągnęła portfel z torebki i przeliczyła pieniądze. Stać ją na takie dogodności. Poklepała się po pliczkach na rozbudzenie i spojrzała na zegar. Dochodziła dziewiąta.
  - Zostało mi sześć godzin... Dam radę. Muszę. - mruknęła pod nosem i poszła do łazienki. 

***

Obcasy uderzały o chodnik z każdym jej krokiem. Szukała jakiegoś salonu piękności, w którym mogłaby spełnić swoje kobiece zachcianki. Żując gumę przeciągnęła okulary z nosa na głowę odgarniając przy tym włosy z czoła. Weszła do pierwszego salonu jaki zobaczyła. Pora poprawić sobie humor.

***

   Dźwięk telefonu roznosił się po całym domu jej ojca skutecznie wybudzając ją ze snu. Wstała z łóżka i biegnąc do kuchni opatuliła się szlafrokiem.
  - Halo? - powiedziała zaspanym głosem do słuchawki.
  - Kochanie, proszę... Nie daję sobie rady sam. Ja... Nie wiem co mam robić... - płakał. To już trzeci raz w tym tygodniu gdy dzwonił pijany i płakał. - Zamknij się, rozmawiam! Clary... C, kotku. Proszę, potrzebuję Cię. - spojrzała na zegarek. Kwadrans po drugiej.
   - Axl... Gdzie jesteś? - zapytała dotykając brzucha. Z każdym dniem był coraz bardziej widoczny, ale nie na tyle by ktoś faktycznie zauważył, że jest w ciąży.
   - W Rainbow. Clary, na prawdę sobie nie radzę. Mam chore myśli... Ty mnie zostawiłaś, Amy mnie zostawiła. Izzy odszedł z zespołu, Steven jest na odwyku... Ja... Wszyscy powoli mnie opuszczają. Zostaje sam Clary. Zostaje sam. - za każdym razem gdy go słuchała zbierało jej się na płacz. Cała ta sytuacja była stresująca, nie radziła sobie z tym. Od dłuższego czasu myślała, czy nie zmienić otoczenia. Czy na okres ciąży nie przeprowadzić się do Londynu.
   - Zaraz tam będę... Zaraz będę Axl, nie ruszaj się z miejsca. Zaraz będę. - odwiesiła słuchawkę i poszła na górę. Ubrała spodnie, biały sweter i związała włosy. Przy drzwiach założyła trampki i wzięła klucze. To miasto zdecydowanie żyło nocą, ale o tej godzinie po ulicach jeździły przeważnie autobusy i taksówki, czasem jednak kobiety jeździły do barów by zabrać stamtąd ojców swoich dzieci, które dopiero miały przyjść na świat.
   - Szlag! - krzyknęła uderzając dłonią o kierownice i wysiadła. Zaparkowała na tyłach baru, więc doprowadzenie go tu nie powinno być problemem. Znała większość ludzi przed barem. Witała się krótkim skinieniem głowy, czasem odwzajemniała uśmiech...
   - C? Dawno Cię tu nie widziałem.
   - Cześć Bob. Co u Ciebie? - uśmiechnęła się do bramkarza, który zmierzył ją niepewnie wzrokiem.
   - W porządku, dzięki.Wiesz, że nie możesz wejść do środka tak ubrana? - to prawda, do tego baru nie wpuszczali normalnie wyglądających ludzi.
   - Tylko na chwilkę Bob. Axl znów się schlał i do mnie dzwonił. To ostatni raz, obiecuję. - złożyła przed sobą dłonie i spojrzała na niego błagalnie.
   - Mówisz tak za każdym razem. - zaśmiał się schodząc jej z drogi.
   - Wiem. Przenoszę się na jakiś czas do Anglii, ktoś inny będzie go odbierać. - przechodząc obok poklepała go po ramieniu. - Dzięki Bob, jestem twoją dłużniczką. - po wejściu do środka od razu zauważyła mężczyznę, za którego jeszcze parę miesięcy wcześniej oddała by życie. Przecisnęła się pomiędzy ludźmi i usiadła obok niego. Na przeciwko siedział Bach i patrzył na rudzielca ze znudzonym wyrazem twarzy.
   - Jeszcze parę takich akcji, a dostanie zakaz zbliżania się do baru. - mruknął przenosząc wzrok na dziewczynę. Zmarszczył brwi. - Wyglądasz jak gówno.
   - I tak się czuję. - powiedziała poklepując po głowie Axl'a, który w momencie jej przybycia, przytulił się do niej jak do matki. - Dzięki, że z nim siedziałeś. Następnym razem po prostu wsadź go w taksówkę.
    - Zapamięta. Powodzenia młoda. - zmierzwił jej włosy ponad stołem i wstał. - Do zobaczenia.
   - Ta... Do zobaczenia. - Odparła opierając policzek na głowie Rose'a. Miała dość, była zmęczona rzeczywistością w której się znalazła. Miłość to piękna sprawa, ale zmienia człowieka nieodwracalnie. Kochać znaczy niszczyć, a być kochanym znaczy zostać zniszczonym. Przynajmniej odnosząc się do tego człowieka. - Axl, idziemy do domu. - szepnęła zmuszając go by się podniósł. Wciąż do niej przytulony, grzecznie opuścił z nią bar. Pomachała jeszcze do Boba i wsadziła wokalistę do samochodu. Najchętniej by zapaliła. Nawet sięgała już do jego kurtki, gdy uderzył ją mały, aczkolwiek znaczący fakt. Nie może. Zamiast tego zapięła mu pasy i wyjechała z parkingu. Axl mówił całą drogę. Mówił i płakał. Przypominał jej o wszystkich pięknych i strasznych chwilach jakie razem przeżyli. Nienawidziła go równie mocno jak go kochała, bo gdyby nie kochała, nie pomogłaby mu wejść do domu, nie zdjęła by mu ubrań i nie położyła by do łóżka, przy którym postawiła butelkę wody. Chwycił ją za rękę.
   - Jesteś dla mnie za dobra. Dlaczego przyjechałaś? Trzeba było mnie tam zostawić, nie zasłużyłem na twoją dobroć. - splotła palce z jego palcami. Dobre pytanie, dlaczego przyjechała? Bo nie była w stanie zostawić go w potrzebie, po prostu nie potrafiła. Cała sytuacja była o tyle ciężka i przytłaczająca, że nie potrafiła powstrzymać łez.
   - Przyjechałam, bo... Bo jesteś dla mnie zbyt ważny żebym mogła zostawić cię samego. Tylko wiesz, nie zawsze będę mogła być przy tobie. Już nie mogę, powinnam odejść, ale za każdym razem gdy dzwonisz, dajesz mi powód, żebym została. Ale nie mogę Axl, to jest dla mnie za dużo. Nie potrafię być przy tobie, po prostu nie potrafię. - szeptała zaciskając mocniej palce. - Dlatego wyjadę. Przeprowadzę się na jakiś czas do Anglii, muszę... muszę odpocząć. Przepraszam kochanie... Kocham Cię. - Pochyliła się nad nim i zostawiła delikatny pocałunek na jego czole, lekki jak nadmorska bryza. Ledwie musnęła wargami jego skórę, ale to wystarczyło, żeby pozostawiła wyraźny ślad w jego sercu, już na zawsze.
   - Dobranoc Clary. - szepnął z zamkniętymi oczyma. - Kocham Cię.
   - Żegnaj Axl. Kochałam Cię.