środa, 2 stycznia 2013

Slash story - Drugi

 Piszę ten rozdział sobie własnie teraz, gdyż skręciłam kostkę i mi się nudzi XD
a trzeba być mistrzem, żeby potknąć się o własne nogi... no nic XD
 Wiem wie, dość krótki, ale w sumie o to właśnie mi chodziło. Rozdziały będą krótkie i przedstawiają tylko spotkania Alisson z Slash'em. Nieraz nie zamienią ze sobą ani słowa, jak w tym...
 Co jeszcze... Mam napisany już kolejny rozdział "Just ride baby" ale na razie się wstrzymam, choć dużo się w nim raczej nie dzieje i muszę go dopracować... no to chyba tyle...

+ZAPRASZAM DO ZAKŁADKI "About a girl" I CZEKAM NA PYTANIA ;)

Z dedykacją dla rock_star,
bo jej opowiadanie powoduje u mnie dreszcze,
no i dlatego, że prosiła. ;*


   Życie. Czy ludzka egzystencja ma jakiś głębszy sens? Po co przechodzić to wszystko - dzieciństwo, dojrzewanie, dorosłość, kwiecie wieku i starość? Po co mamy odkrywać piękno naszego świata, skoro i tak kiedyś to wszystko stracimy? Wraz z naszą śmiercią znikną wspomnienia, uczucia, zostanie tylko smutek ludzi których zostawimy. Więc może warto żyć dla innych? Śmieszny paradoks, mówią, żeby żyć i rozwijać się dla siebie, spełniać marzenia, a co potem? Potem wystarczy sama obecność, by to inni byli szczęśliwi.
   Taką postawę miałam w wieku 13 lat i choć byłam bardzo młoda, był to rok moich największych błędów, a wszystko zaczęło się w sylwester 1978 roku. Opowiedzieć? Naprawdę chcecie poznać tę historię? Eh... skoro nalegacie... Ale z góry uprzedzam, że nie jest to długa opowieść i nie należy do najprzyjemniejszych wspomnień...
    Było to dokładnie rok od ostatniego spotkania, pamiętna noc w domu pani Hudson. Mój brat Zowiem zorganizował u nas w domu małe przyjęcie, które zmieniło się w totalną rozpierduchę godną porównania z późniejszymi wyczynami GN'R.
   Nie miałam mu tego za złe, chociaż moje koleżanki widząc co się dzieje zwiały z krzykiem do domu, wszystkie z wyjątkiem Emili, więc właściwie siedziałyśmy tam same, skazane na imprezowiczów.
   Carter była dość specyficznym osobnikiem o płomiennych włosach, w okół którego wszystko się kręciło. Najpopularniejsza dziewczyna w szkole, z jakiegoś powodu zainteresowała się moją skromną osobą, bo nie oszukujmy się, nigdy nie byłam duszą towarzystwa. Nie mniej, zaprzyjaźniłyśmy się, ale wróćmy do imprezy.
   Emili zagadała się z jakimś starszym "skejciorem" i kompletnie mnie olała, a ja sączyłam w samotności którąś z kolei szklankę Martini i powoli przestawałam kontaktować. Zerknęłam w stronę zielono-okiej i omal nie zwymiotowałam z obrzydzenia, widząc jak się chamsko liże z tym chłopakiem.
   Nie powiem, miałam do tego uraz. Jakiś miesiąc po ostatniej kłótni rodziców (czyt. noc u Hudosn'a) Zowiem zabrał swoją młodszą aspołeczną siostrę (czyt. ja) na jakąś imprezę. Schlał się jak świnia, ja zresztą wszyscy oprócz mnie, dlatego nie mógł przewidzieć, że jeden z jego pijanych i prawdopodobnie naćpanych "kolegów" zacznie się do mnie dobierać. Zrobił to jakiś Aron, obmacywał mnie, całował... brrr... ciągle mam po tym ciarki. Od tego momentu wszelkie zbliżenie wywoływało u mnie obrzydzenie.
   Koło mnie usiadł jakiś blondyn o niebieskich oczach, ubrany typowo dla towarzystwo mojego barta.
  - Matt Seymour. - Uśmiechnął się do mnie pokazując rządek równiutkich zębów.
  - No to gratulacje. - Wybełkotałam wstając i chwiejnym krokiem ruszyłam na parkiet.
   Tańczyłam i o długo, choć przypominało to raczej pogo niż taniec, ludzie się do mnie przyłączyli, ale gdy poczułam czyjeś ręce na mojej tali stanęłam i spojrzałam na tego osobnika, który w momencie mojego osłupienia zdążył mnie już obmacać. Moim oczom ukazała sie twarz TEGO Arona. Spanikowałam i zaczęłam się drzeć i wyrywać. Cały alkohol uleciał ze mnie z jednej chwili. Oczywiście nie miałam szans z 17-letnim chłopakiem, ale z opresji wybawił mnie... dum dum dum-duuuum... HUDSON! Napastnik oberwał w szczękę, a Saul zaraz mnie do siebie przygarnął, całą roztrzęsioną. Podobno wyglądałam jak ofiara gwałtu, choć nie na długo bo wyrwałam się z jego uścisku szepcząc ciche "dziękuję" i pobiegłam do toalety, w celu zwymiotowania po dotyku chłopaka. Ktoś odgarnął mi włosy do tyłu i pomógł wstać. Jako się okazało był to ten cały Matt. Zaniósł mnie do mojej łazienki, gdzie Emili pomogła mi doprowadzić się do porządku i siedział ze mną dopóki nie zasnęła.
   W ten sposób zaczął się mój pierwszy poważny związek, niestety, choć bliskość blondyna dawała mi poczucie bezpieczeństwa, nie dawały mi przyjemności. Do rozkoszy potrafiły doprowadzić mnie tylko 2 osoby w całym moim życiu, ale o tym, może innym razem...
Alisson.