niedziela, 28 kwietnia 2013

Just ride baby.-08.


No więc dodaje teraz, bo przez majówkę raczej niczego nowego się nie spodziewajcie. Zajmę się pisaniem na przód paru rozdziałów, lub chociaż fragmentów, bo potem mogę nie mieć czasu.
Ja osobiście lubię ten rozdział, choć zdaje sobie sprawę, że jeśli chodzi o techniczne kwestię, to mogłam się bardziej postarać... No mi się przyjemnie to pisało, mam nadzieje, że wam będzie się przyjemnie czytać. ;)
Jeśli komuś nie skomentowałam rozdziału, to proszę, upominajcie się, bo ja czytam z komórki, a potem nie pamiętam, czy skomentowałam czy nie. No ale będę się starać to nadrabiać!
Komentujcie, krytykujcie, zostawiajcie opinie, to bardzo ważne. A no właśnie! Poświęciłam się dla was i założyłam Aska, więc jeśli ktoś ma jakieś pytania, a nie chce komentować czy coś, to zapraszam tu, odpowiadam na wszystko w miarę możliwości. http://ask.fm/Clarissa64
Miłego czytania ;)
__________________________

   Biegła przed siebie, bez konkretnego celu. Nawet nie zauważyła jak wpadła do swojego mieszkania. Skierowała się do łazienki, po swoje leki uspokajające, dzięki którym zachowywała spokój podczas operacji. Otworzyła drzwi, które z siłą rozpędu uderzyły w ścianę i z powrotem się zatrzasnęły, gdy Amy była już w pomieszczeniu. Chodziła dookoła wyrywając sobie włosy z głowy próbując zapanować nad własnymi emocjami. Chwyciła pudełeczko z lakami i odkręciła. Nasypała sobie na trzęsącą się dłoń dwie tabletki, podczas gdy cała reszta pigułek upadła na ziemię. Do szklanego kubka nalała wody i popiła leki. Odłożyła go na miejsce i oparła się o umywalkę oddychając ciężko. Spojrzała w lustro z obrzydzeniem patrząc na samą siebie.
  -FU*K!- Krzyknęła wściekle na całe gardło i pięściami uderzyła w lustro, które pękło na miliony drobnych kawałeczków mieniących się złowrogo niczym . Jęknęła czując nieprzyjemny ból dłoni, po których spływały teraz strużki krwi. Patrzyła na swoje ręce szeroko otwartymi oczami. Nogi się pod nią ugięły. Złapała się jedną ręką za umywalkę i padła na kolana w szkło. Schowała twarzy w dłoniach i upadła na bok. Z jej gardła wydobył się szloch, dreszcze wstrząsały całym jej ciałem. Miała gdzieś, że leży w odłamkach lustra, które wbijają się niebezpiecznie głęboko w jej cało, liczyło się tylko jedno. Daniel nie żyje.
   Płakała długo i głośno. Nie wiedziała co ma teraz ze sobą zrobić, bez niego jest nikim. Bez niego nic, całe jej życie, marzenia, ambicje... To wszystko straciło sens. Ona straciła sens. Jej mąż był jej marzeniami, chciała być jego żoną do śmierci, mieć z nim wspaniałe dzieci. Ale ta szansa została jej odebrana. Wraz z Danielem Smith, umarła też część Amy Bailey. Umarła i już nie powróci. Teraz została sama przeciwko całemu światu. Sama z poszarpaną psychiką. Straciła brata i nie wie jak go odnaleźć, straciła męża, straciła swoje serce, bo ono było roztrzaskane jak lustro które przed chwilą zbiła.
     Po opanowaniu się wstała i spojrzała na podłogę. Z cichym westchnieniem powoli ściągnęła z siebie ubrania czując ból nie do opisania spowodowany licznymi ranami od szkła i weszła pod prysznic. Delikatnie, aczkolwiek dokładnie umyła całe ciało pozbywając się odłamków. Po prysznicu, wytarła się i zostawiając wszystko na swoim miejscu nago wyszła z łazienki. Poszła do swojej sypialni, ubrała swój ulubiony, czerwony zestaw bielizny i czarne, zdecydowanie za krótkie spodenki, obcisłą bluzkę z dużym dekoltem a na to zarzuciła skórzaną kurtkę, która nie sięgała dalej niż pod biust. Na dłonie wsunęła czarne skórzane rękawiczki bez palców, które zasłoniły rany. Pomalowała długie paznokcie na wściekle czerwony kolor i nałożyła mocny makijaż. Nie zaprzątała sobie głowy suszeniem włosów. Założyła swoje czarne koturny za kostkę i schowawszy do kieszeni trochę kasy opuściła mieszkanie z celem "znieczulenia" swoich zmysłów alkoholem.
***

   Pierwsze co poczuła po otworzeniu oczu to okropny ból głowy. Jęknęła cicho podnosząc głowę. Ktoś złapał ją za rękę i pomógł się podciągnąć, po czym nałożył na czoło coś kojącego.
 -Spokojnie... Dostałaś udaru słonecznego. - Szepnął jej do ucha męki głos. Podniosła powieki, a jej oczom ukazał się długowłosy przystojny blondyn z przyjaznym uśmiechem.
 -Dzięki...- Szepnęła cicho. - Kim jesteś?
 -Sebastian Bach. Znalazłem Cię nieprzytomną na ulicy grubo po północy.- Usiłowała sobie przypomnieć dlaczego się tam znalazła, ale w głowie miała pustkę. Ostrożnie rozejrzała się wokół siebie.- Przywiozłem Cię tu. Spałaś dwa dni...- Spojrzała na niego zaskoczona. Bo niby po co miałby tu z nią siedzieć?- Gdzie właściwie jedziesz?
 -Do L.A. Jestem Elizabeth Price.- Spojrzała na niego uśmiechając się nieznacznie. Zrobił na niej dobre wrażenie.
***

   Siedzieli przy stole w Rainbow w tym samym składzie co wyszli z lotniska. Wszyscy śmiali się i popijali drinki. Alisson ulotniła się na chwilę do toalety i wracając odebrała od kelnerki zamówienie swoich przyjaciół i skierowała się do stolika. Axl akurat poinformował chłopaków o kupnie wspólnej willi, a Liv pechowo trafiła  na wypowiedz Slasha.
 -A po ch*j nam to?- Wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni.- Kurwa, nasza muzyka powstała kiedy mieszkaliśmy na ulicy i liczyło się tylko by przetrwać następny dzień. Jasne, zamieszkajmy razem jak jakaś wielka pie*rzona rodzinka!- Wykrzyknął wstając z miejsca.- Po cho**rę nam to?!
 -Żebyś miał gdzie spać i do kąt wracać gn*ju!- Ciemnowłosa wrzasnęła na niego zdenerwowana kładąc na blacie tacę z brzęczącymi butelkami.- Właśnie po to szukałam tej pieprzonej willi. Zmarnowałam dużo cennego czasu, by znaleźć taką, do której mógłbyś wrócić zalany z chociażby pięcioma dziw*ami. BYŚ K*RWA MIAŁ GDZIE SPAĆ! Ale jeśli tak bardzo odpowiada Ci spanie w jakiejś pieprzonej melinie, to droga wolna.- Hudson patrzył na nią spod burzy loków gniewnym wzrokiem. Złapał swoją dziewczynę za ręki i wyszedł z lokalu potrącając w przejściu jakąś rudowłosą dziewczynę. Był na tyle bezczelny by w obecności Sally obejrzeć się za nią.
   Panna Bowie opadła na miejsce obok Stradlina wyraźnie zdenerwowana i gdy ten położył jej dłoń na plecach, bez słowa przytuliła się do niego. Zaskoczony chłopak przyciągnął ją bliżej i szeptał uspokajająco do ucha. Mniej więcej wtedy jego uwagę przykuła pewna osoba przy barze. Była to ta sama dziewczyna, którą Slash potrącił parę minut wcześniej. Siedziała przy barze, a długie rude loki opadały jej na plecy. Rozmawiała o czymś z barmanem.
 -Axl.- Rose spojrzał na niego pytająco odrywając się od rozmowy ze swoją dziewczyną- Clary.- Kiedy ostatnio rozmawiałeś z Amy? Wiesz, w końcu twoja siostra ma już te 23 lata, nie?- Wokalista zamyślił się przez chwilę.
 -W zasadzie nie dzwoniłem do niej od wyjazdu...- Przyznał niechętnie. Nie był z tego zadowolony, w końcu zaniedbał relację z osoba, która swego czasu była mu najbliższa. Obiecał jej, że będzie dzwonić, a nie zrobił tego ani razu.- Może zadzwonię w tym tygodniu.- Szatyn skinął głową i znów zwrócił wzrok w jej stronę.

   Rudowłosa siedziała przy barze chowając twarz w dłoniach. Mulat który przed chwilą ją potrącił miał taką minę, że dziewczyna mimowolnie poczuła się jeszcze gorzej.
 -Co podać?- Przednią stanął młody chłopak w czarnym t-shircie z logo baru. Miał ciemne krótkie włosy i był starszy od niej nie więcej jak o rok, może dwa.
 -Czystą.- Wychrypiała. Chłopak skwitował to uśmiechem i nalał jaj wódki, a kiedy Amy odgarnęła włosy z twarzy i wzięła szklankę do ręki, przypatrywał jej się z zainteresowaniem.- Co?- Zapytała unosząc brwi, ale on tylko spuścił wzrok i pokiwał przecząco głową.
 -Wiesz, że ludzie często przychodzą do baru, by wygadać sie barmanowi? Widzisz tamtego kolesia?- Wskazał na czarnowłosego mężczyzną przy jednym z zatłoczonych stolików.- Jest zakochany w tej dziewczynie, którą przytula, ale boi się jej powiedzieć. Gadał o niej cały wieczór. Ona ma na imię Alisson, ale z tego co pamiętam mówią na nią Liv. Przyszła do mnie miesiąc temu i po pijaku przyznała się, że go kocha.- Amy z zainteresowaniem spojrzała na parkę. Co najśmieszniejsze, byli to Ci sami ludzie, których potrąciła na lotnisku. Jej wzrok przykuł rudowłosy chłopak. Nie minęła sekunda zanim go rozpoznała. Patrzyła na swojego brata, ale w tamtej chwili, ten człowiek był ostatnim z którym miała ochotę rozmawiać. Odwróciła wzrok i wbiła go w swoją pustą szklankę.- Znam sekrety połowy siedzących tu ludzi. Jeśli będziesz chciała się wygadać, wal śmiało.
 -Nawet Cię nie znam.- Odparła gdy dolał jej wódki.
 -Nick.- Uśmiechnął się wyciągając w jej stronę dłoń,
 -Amy. Chyba zmienię nazwisko na Rose.- Pomyślała głośno.
 -Lepiej nie. Przez te włosy jeszcze ktoś pomyśli, że jesteś siostrą Axl'a. Ten człowiek ma nieźle nasrane.- Parsknęła śmiechem. Tak na prawdę, nikt nie wiedział tego tak dobrze jako ona.- Poczekaj, muszę obsłużyć klientkę.- Obserwowała go uważnie. Ku jej ucieszę, tę kobietę potraktował chłodno, z widoczną obojętnością. Zastanawiała się, co takiego go w niej zainteresowało, że postanowił być taki miły, niemal pomocny.- Jestem.
 -Chcesz wiedzieć?- Przerwała mu.- Na prawdę zastanawia Cię, czemu siedzę sama i zapijam smutki?- Skinął głową, więc opowiedziała. Zaufała mu po 5 minutach rozmowy, ale chyba zrobiła to tylko dlatego, że potrzebowała wsparcia. Chciała się komuś zwierzyć, a kto jest do tego lepszy, niż barman, któremu zwierza się każdy? Powiedziała mu o Danielu, o tym jak dowiedziała się o śmierci ukochanego i co zrobiła z lustrem po przyjściu do domu i w ogóle dlaczego zamieszkała w L.A.
Nicolas był w szoku, że dziewczyna, która niewątpliwie była od niego młodsza, przeżyła taką tragedię.
 - Amy... Cho**ra, bark mi słów. Od dziś jestem twoim przyjacielem, przychodź do mnie z czym tylko chcesz.- Okrył trzęsącą się dłoń dziewczyny swoją dłonią, a dziewczyna skinęła głową i zauważyła, że jej brat kieruje się w ich stronę.
 -Muszę lecieć.
 -Przyjdź jutro o 20. Zabiorę Cię na jakąś imprezę, musisz odreagować.
 -Dobrze.- Odruchowo cmoknęła go w policzek i wręcz uciekła z lokalu. Axl obejrzał się za nią, ale zdążył coś powiedzieć Nick mu przerwał.
 -Niech zgadnę, chcecie Danielsa?- Rose skinął głową.- Kiedyś nam się zapasy przez was wyczerpią.-Zaśmiał się brunet sięgając po dwie butelki trunku.
 -Dzięki stary. Kim była ta ruda laska? Mam wrażenie, że ją znam.- Nick zmierzył go spojrzeniem.
 -Nazywa się Amy i chce zmienić nazwisko, jakkolwiek ono brzmi, na Roes, nie wiem czemu. Jest chirurgiem, w klinice na wschód od miasta, ale czasem operuje w szpitalu, nie wiem którym.- Axl wpatrywał się w niego osłupiały i z wrażenia aż usiadł. Opis idealnie pasował do jego słodkiej młodszej siostrzyczki, która zawsze chciała być chirurgiem.- Za dwa dni wyjeżdża do Indiany na pogrzeb.- Nick chciał odwrócić się po szklanki, ale rudy złapał go za ramię.
 -Czyi pogrzeb?- Głos mu się załamał.
 -Swojego męża. Byli małżeństwem 3 lata. Zdaje się, że był wojskowym i zginął na froncie.
***
  -Alisson.- Mruknął cicho do ucha dziewczynie, która zasypiała na jego ramieniu. Siedzieli w Rainbow pół nocy pijąc jak szaleni.
  -Hmm?- Ziewnęła przeciągając się nieznacznie, a potem podniosła głowę i spojrzała na niego.
  -Może odprowadzę Cię do domu, co?- Szatynka z uśmiechem skinęła głową i zaczęła rozglądać się za swoją kurtką. Izzy pierwszy ją zauważył, więc wziął nakrycie i okrył nim ramiona swojej towarzyszki.- Ludzie, my idziemy.- Opowiedziało jej pochrapywania i mlaśnięcie. Wstała podpierając się o stolik.- O matka, padam na twarz.
  -Tak, ja też. Potem jeszcze będę musiał tu wrócić po resztę.-Westchnął chłopak wyjmując paczkę papierosów. Podsunął jej ją pod nos, a ona z wdzięcznością wyciągnęła fajkę i włożyła ją do ust. Stradlin to samo zrobił ze swoją i zaciągnął się porządnie. Kontem oka obserwował Liv idącą obok. Lubił na nią patrzeć, właściwie zaraz po tworzeniu to była jego ulubiona czynność. Zawsze mu się podobała, ale podczas tej ostatniej trasy bardzo się z nią stęsknił i zdał sobie sprawę, że to niepozorna aktoreczka wkradła się gdzieś w głąb jego umysłu i za nic nie potrafił jej stamtąd wyrzucić. Zadrżał gdy chwyciła go za ramie zatrzymując pod swoją wejściem do jej bloku, przez co zadrżał. Zawsze dziwnie reagował na jej bliskość. Nie mógł wiedzieć, że podobne myśli chodziły jej po głowie.
 -Wiesz Jeff....- Szepnęła niepewnie. Długo czekała na jakiś gest z jego strony, ale najwyraźniej powinna wziąć sprawy w swoje ręce.
 -Tak?- Zapytał niepewnie chcąc dodać jej odwagi. Patrzyli sobie w oczy przez cały czas. Żadne z nich nawet nie zauważyło kiedy zbliżyli się do siebie. Ona chciała już powiedzieć, że to nic ważnego i uciec, ale nie zdążyła.- Kocham Cię.- Szepnął wpijając się w jej usta
   Serce podskoczyło jej do gardła, gdy przyciągnął ją do siebie. Poczuła ucisk w gardle i łzy cisnące się do oczu. Oderwał się od niej jak tylko poczuł, że ma mokre policzki.- P-przepraszam... Ja nie powinienem... Wybacz...- Odwrócił się chcąc uciec od tej krępującej sytuacji, ale zatrzymały go jej słowa.
 -Ja Ciebie też...- Wychrypiała. Nie odwrócił się, więc powtórzyła głośniej.- Też Cię kocham Jeff.
***
 -Trochę przesadziłeś.- Powiedziała Sally wchodząc do małego mieszkanka, które chwilowo wynajmowała. Slash wszedł za nią środka rzucając wściekłym wzrokiem po kontach.
 -Żadem pie*rzony Rose nie będzie mówić mi, gdzie mam mieszkać.- Rzucił się na kanapę.- Po za tym, wtedy to już nie będzie to samo. Inne zgranie, inna muzyka. Nasz płyta powstała na ulicy, rozumiesz? Na przykład Nightrain.- Wiedział, że uwielbia ten kawałek.- Wiesz jak go napisaliśmy? Najebaliśmy się nim i łaziliśmy po ulicy wykrzykując głupoty. Paradise City to miał być na początku żar o L.A. "Take me down to the paradise city, where girls are fat and they've got big tittis"- Zacytował.- Mówię Ci, jeśli zamieszkamy razem, nic takiego już nie powstanie.- Oparł się wygodnie o poduszki i włączył telewizor.
 -Źle na to patrzysz.- Kucnęła przed nim uśmiechając się słodko. Zawinęła sobie na palec jeden z jego loków i zaczęła się nim bawić.- Pomyśl w ten sposób, czy zmiana miejsca zamieszkania zmieni wasz stosunek do kobiet, muzyki, alkoholu, sexu, muzyki, no czegokolwiek? Nie. Nadal będziecie tymi samymi ludźmi, a imprezy może nie będą tak hardrockowe, by włamywać się do sklepów po alkohol, ale za to będzie was stać na to by więcej go kupić. Owszem, nie będzie to życie na krawędzi, ale wasze wyczyny, które zaprezentowaliście w Londynie, będą na większą skalę. Wkręcicie to więcej ludzi, staniecie się jeszcze sławniejsi niż wcześniej, fanki same zaczną wskakiwać Ci do łóżka. Znaleźliście inspirację w bajerowaniu dziewczyn, w alkoholu, narkotykach, czy w nieudanej "trasie koncertowej"- Zrobiła palcami cudzysłów w powietrzu.- Dlaczego teraz nie możecie znaleźć jej w kasie, sławie? Już i tak osiągnęliście sukces, wasz "american dream" spełnia się i z każdym dniem robi się to coraz bardziej realne. Izzy piszę dwa teksty na tydzień, ty i McKagan ciągle tworzycie nowe melodie, Axl kształci swój wokal, a Steven to wasz napęd, który dodaje wam otuchy. Razem tworzycie coś wspaniałego, jest między wami chemia, którą rzadko można spotkać, a wspólne mieszkanie, tylko to wszystko spotęguję.- Patrzył na brunetkę uśmiechając się nieznacznie.
 -Mówił Ci ktoś kiedyś, że jesteś seksowna, gdy tak z zapałem o czymś opowiadasz?
 -Może raz czy dwa.- Zagryzła zadziornie wargę.- Ale powiedz, nie mam racji?
 -Masz masz... Chodź tu księżniczko.- Przyciągnął ją do siebie namiętnie wpijając się w jej usta.
***
 -Chyba sobie żartujesz.- Elizabeth wręcz krzyknęła. Z jej samopoczuciem było znacznie lepiej. Przez dwa dni leżała w łóżku hotelowym pozwalając by Sebastian obsługiwał ją najlepiej jak potrafił.- Zalewasz. Nigdy nie uwierzę, że poznałeś Planta. Wybacz kochanie, ale to niemożliwe.
 -Czyżby jakiś niedowiarek nie wierzył w moje możliwości?- Zaśmiał się głośno wpychając sobie do ust biszkopta.- Pakuj się szybciej, może już wieczorem będziemy w L.A.
 -Chyba jak łamiąc po drodze wszystkie przepisy.- Mruknęła pokazując mu język.
 -Tylko połowę, jeśli się streścisz.- Zaśmiała się słysząc tę odpowiedz.
 -Ej, no daj mi ciastko!!- Chciała wyrwać mu obiekt swojego pożądania z ręki, ale był szybszy i podniósł wszystkie ponad głowę, by nie mogła ich dosięgnąć.
 -Dostaniesz jak się spakujesz.- Spojrzała na niego wściekle i wielce obrażona odwróciła się na pięcie wracając do torby.
 -To opowiedz jeszcze raz, jak poznałeś mojego przyszłego męża. A to, że on nie wie, że nim będzie, to tylko szczegół.
 -Doobra.- Zaśmiał się cicho siadając na fotelu.- Dawaliśmy koncert w jednym klubie i potem usiedliśmy sobie wszyscy kulturalnie przy stoliku, a tu nagle, kabum! Plant podchodzi i mówi "Niezły ten ostatni kawałek dzieciaki, jak się nazywacie?" No a ja na to "Skid Row", bez większej fascynacji. Wtedy Dave prawie zemdlał, a Scotty wyskoczył "Panie Plant, może się pan przyłączy?" Facet na to, że on nie jest żeden pani, tylko Robert, zawołał Page'a i resztę i się dosiedli. Fajni goście, tylko zastanawiam się co tu robili. Z tego co się orientuje powinni być wtedy w Londynie, no ale mniejsza o to.
 -A ten na to, a ten na to... Człowieku, powtarzasz sie, nie wiem czy wiesz.- Zaśmiała się  zapinając torbę.- Fajna historyjka, szkoda, że nie prawdziwa. Jedziemy?
 -Sugerujesz, że kłamię?- Podniósł się z miejsca.- Za kare nie ma biszkoptów!- Ruszył w stronę drzwi, a ona popędziła za nim.
 -Baaaaaz, no proszę... Nie bądź takiii...- Spojrzała na niego smutno, gdy się do niej odwrócił. Przez chwilę patrzył na nią w ten sposób, a potem wyraz jego twarzy zmiękł i wcisnął jej paczkę do ręki. Wziął jej rzeczy i ruszył do przodu.
 -Jędza...- Mruknął sam do siebie.
 -Słyszałam to!- Popędziła za nim śmiejąc się.
 -Miałaś słyszeć!- Ruszył biegiem przez korytarz uciekając przed nią. Gonili się po całym piętrze, a ich śmiechy słychać było aż w recepcji.

27 komentarzy:

  1. Jejku, jest genialnie!
    Było mi smutno, jak czytałam o Amy, no bo krew, lustro, no i ona płakała.. Jejku. No i Sally *__*, opowiadała z takim zapałem, że sama się w to wczułam i idąc jej tokiem rozumowania, wiedziałam co chce dalej powiedzieć. Znalazłam małą literówkę, ale chyba nie jest za bardzo znacząca - "Złapał swoją dziewczynę za ręki". Za pierwszym razem i tak przeczytałam poprawnie, gdzieś zgubiłam okulary.. Zapomniałam też dodać o słodkim Stradlinie i Liv, Boże, mam sklerozę.. ;__;
    I zwątpiłam, wiesz? Napisałaś mi, że nie masz weny, a.. a to jest świetne, bo czytałam, czytałam i patrzę, a tu koniec.
    Doszłam też do wniosku, że nie umiem pisać komentarzy, jestem chujowa i jutro nie mam matematyki. Ale ważniejszym jest to, że chcę się wypowiedzieć przy "Just ride baby. - 09." także miłej majówki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierdolisz.. Znając życie, zaczniesz pisać i znowu napiszesz coś genialnego. Nie wiem, zjedz banana, kabanosa lub jakiegoś kota i wena wróci :D

      Usuń
    2. CZYLI TO BANANY MAJĄ ZDOLNOŚCI LECZNICZE.
      Nie miej dziury, bo mózg ci wypłynie i co wtedy będzie? ;<

      Usuń
    3. coś mówiłaś, ale ja ciebie lubię bardziej :D

      Usuń
  2. Ale zudowny rozdział˛!!

    Na początku się wzruszyłam a na koncu się śmiałam :D

    Kurde mało brakowało a Axl by spotkał swoją siostre. Niestey jednak ta uciekła. Amy się poraniła ale nie dziwie się. Targały nią niesamowite emocje a pozniej po prostu poszla sie najebac.

    Wszyscy są tacy kochani. Mam nadzieje ze slash zmieni zdanie na temat wspolnego mieszkania po tym co uslyszal od Sally.
    No i Amy poznała Bacha <33
    Wszystko jest pieknie i cudownie.

    PS.
    Właśnie pisze rozdział na Just Imagination wiec moze sie doczekasz ale nie wiem czy dzisiaj ale jutro to na pewno :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :)

    Ten rozdział był jakiś dłuższy, czy mi się tylko wydaje? Oczywiście mi to tam nie przeszkadza, że był dłuższy, jeśli był, haha.

    Eh, powiem, tak, że mi jest nadal bardzo szkoda Amy... no i nie wiem, co mam tu o niej napisać. Dziewczyna naprawdę znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. W sumie, to została sama. Ok, wiem, ma matkę w Indianie, ale wiadomo, że to nie jest to samo. Kochała męża swego no i teraz została z niczym. Co prawda nie była z Danielem za długo. Trzy lata małżeństwa, pewnie trochę przed ślubem, ale jednak... Tylko jest jedna sprawa jeśli chodzi o Amy, która mnie tu irytuje i kuje w oczęta me. Chodzi o jej zawód. Ok, może sobie być chirurgiem, itp, ale... w wieku 23 lat, to powinna jeszcze zakuwać na studiach, a nie już pracować w klinice. Studia medyczne są to studia, która chyba robi się najdłużej ze wszystkich, a chirurgia, to naprawdę nie są żarty. Więc, mi tu to wszystko nie pasuje, bo jakby miała 33 lata, to ok, ale 23 lata.. no to nie. Chyba, że po prostu czegoś tu nie zrozumiałam, co też jest całkiem możliwe.
    Podoba mi się, jak zaczyna się związek Alis i Izzy'ego. Taki to trochę niewinne, jak dzieci w podstawówce, haha. Najpierw on kocha ją i długo sobie o tym nie mówią, potem propozycja, aby odprowadzić do domu i na koniec to wyznanie. Oh, to takie urocze, że naprawdę się nad tym rozpływam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedna Amy, zdołowałaś mnie tym, że jej mąż umarł. Cholernie przykre, w dodatku w tym wieku. Koszmar. No i dziwię się w sumie czemu nie podeszła do Axl'a jak już wiedziała, że to on. Ale pewnie się za jakiś czas spotkają i oby rudy pomógł jej wyjść z cało z tego dołu. Co do Slash'a to w sumie chyba nie ma racji, Sally dobrze mówiła, że to tylko im pomoże. Oby. No I Baaz, aww. Kobieto, jestem w siódmym niebie z tym opowiadaniem, bo idzie Ci super. Trzymaj tak dalej, bo poziom genialny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie, nie musisz zmieniać :)
    Po prostu taka rada na przyszłość :) Nie zmieniaj, bo Ci się fabuła rozwali, haha, a tego to nie chcę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. szkoda mi Amy.. straciła męża, straciła brata, który obiecywał, że będzie do niej dzwonić i utrzymywać z nią kontakt.. chociaż wygląda na to, że jakoś daje sobie radę. może między nią, a Nickiem (Nickiem <3) będzie coś więcej niż tylko rozmowy o problemach przy barze? ;> swoją drogą to zajebiście to opisałaś, że Nick zna sekrety połowy ludzi w tym lokalu, bo przychodzą się do niego żalić.

    nie mogę się doczekać, kiedy w końcu Axl zobaczy się z Amy. jestem ciekawa, jak na siebie zareagują, czy w ogóle będą mieli ochotę rozmawiać ze sobą, utrzymywać jakiś kontakt..

    uwielbiam fragment, w którym Sally opowiada o tej chemii między chłopakami, ich imprezach, muzyce. to też wyszło Ci cudownie! *.*

    chcę takiego służącego jak Elizabeth <3

    haha, Violet Hill rozwaliła mnie komentarzem o jedzeniu banana, kabanosa i kota XD

    czekam na nowy ;-**

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale wiesz, ram czasowych się nie przeskoczy :) Nauka trwa tyle i tyle. Specjalizacja tyle i tyle. No i nie da się tego przeskoczyć. Ale naprawdę, nie rób sobie kłopotu. Nie musisz nic zmieniać. No chyba, że naprawdę bardzo chcesz.

    OdpowiedzUsuń
  8. No właśnie dlatego mówię, abyś nie robiła sobie kłopotu ze zmienianiem. Zwróciłam Ci na to uwagę, bo wiesz.. zawsze jestem szczera, kiedy komentuje i mówię, co mi się nie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No kurde, kobieto! xD Świetnie piszesz, ale sprawdzaj, ja Cię bardzo proszę, bo potem wychodzą np. takie zdania "Zadrżał gdy chwyciła go za ramie zatrzymując pod swoją wejściem do jej bloku, przez co zadrżał." 8D tak. Następna sprawa to "kąt" i "kont", kilka razy troszkę pochrzaniłaś, że tak powiem; "poza", a nie "po za"; "naprawdę", a nie "na prawdę" xD Wiem, że się czepiam, ale nie umiem inaczej! ;c
    A co do samego rozdziału to faktycznie miło, lekko i przyjemnie się go czytało. Uwielbiam tego barmana! Straszny plotkarz z niego z jednej strony... No kiedy Axl ją w końcu spotka? Już nie mogę się doczekać! Slash i Sally *_* fajniutcy są! Tak samo jak Izzy i Alisson! Ogólnie świetnie, więc czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. okej, przeczytałam. brawa dla mnie.
    po pierwsze... on był dłuższy od innych czy mi sie wydaje? nie zeby coś,a le podsobało mi się to, ze był dłuższy. ja lubie czytać to co jest fajne :)
    Amy to jest kurewsko biedna. naprawde. dziwię się, ze tylko rozpierdoliła lustro a nie samą siebie. naprawdę. (powtarzam się, okej ;_;) podobał mi sie opis tego jak bierze tabletki i ogólnie początek. dobrze było.
    związek liv z Izzy jest zjabeisty. jak takie małe dzieciaki, kochane. chociaż z drugiej strony... brzmi troche jak telenowela. tak mi sie kaojrzy,c óż poradzić.
    co do Slasha i ejgo bulwersu. rozumiem go. w zupełnosci. czasami mi się wydaje, że nie trzeba zmieniać czegoś w czym jest nam dobrze i nam to pasuje, bo po co?
    A bachu to stray parszywy kłamaca xD


    po za tym, wiem, cz piam sie,s ama nie jestem lepsza, ale albo jest jeden wykrzyknik albo trzy ;_; zboczenie po polskim.

    czekam na kolejny bo chce sie dowiedzieć jak tam będzie ze spotkanie Axla z Amy! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. I znowu nie mogę skomentować bo się spieszę :<
    więc zostawię krótki komentarz
    JESTEM !
    CZYTAM !
    UBÓSTWIAM !
    Powiem Ci , że z rodziału na rozdział piszesz coraz lepiej i mnie osobiście coraz bardziej się podoba. Robisz duże postępy i jest genialnie - co tu dużo mówić .
    Przepraszam że tak krótko ale muszę uciekać :c
    czekam na następne ;*
    pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Slash i Sally... No może i Slash trochę przesadzil, ale skoro przeczuwał, że im się zespół zepsuje, to miał do tego pełne prawo i zrobilabym to samo.. Z resztą dobre miał to przeczucie, jeśli chodzi o real life, ale nie wiem jak będzie u Ciebie..;) Tak czy inaczej uwielbiam to przejęcie Sally..xD
    Alisson i Izzy.. Boże, takie to to kochane... No poprostu odpływam i obym nie utonęła, bo jestem sama w domu i kto mnie złowi? X) Cudowne, trochę rzygam tą słodkością, ale po raz pierwszy w pozytywnym sensie..;)
    A najbardziej mi się podobała Lizzy z Sebaszynem.. To było takie zajebiste, że awww (tak, ja użyłam 'awww'). I ja tu chciałam powiedzieć, że to jest kurwa nie fair, że on wykorzystuje tak perfidnie fakt, że jest wyższy! Mi też tak zawsze robią (chociaż za niską się nie uważam) i nawet skakanie gowno daje, a ta cholerna ochota na ciacho/batona/picie się nasila...;c xD
    Szkoda mi Amy.. I w ogóle już drugi raz się tak minęli i nic..xDD Tylko tym razem chyba się rozpoznali, tylko trochę za późno..:c Ale to nic, mam nadzieję, że niddlugo się znajdą. Chociaż nie wiem, czy Amy nie będzie miała wtedy przez Axla jeszcze więcej problemów, no ale zobaczymy..;)

    ~Erin Everly

    OdpowiedzUsuń
  13. Amy jest lekarzem, chirurgiem nawet, ale… dlaczego bierze jakieś leki, kiedy ma przeprowadzać operację? Takie leki przecież mogą mieć wpływ na postrzeganą przez nią rzeczywistość. No i… lekarz chyba nie powinien bać się swojej pracy? Bo wnioskuję, ze to raczej z powodu jakiegoś lęku. Cóż, może Amy nie powinna podejmować się zawodu lekarza?

    Szkoda mi kobiety, straciła najważniejszą w życiu osobę. Dla niej jest to tym bardziej ciężkie, bo przecież nie widziała go przez rok, odkąd walczył na foncie w całkiem innym miejscu na świecie. Tak naprawdę… nawet nie mogła się z nim pożegnać. To jest naprawdę przykre. W dodatku jest w L.A. jest tu całkiem sama, nie ma nikogo, do kogo mogłaby się przytulić, komu mogłaby się wyżalić, z kim mogłaby po prostu być, żeby nie czuć się aż tak samotnie. Nie ma nikogo, na kogo mogłaby liczyć, kto mógłby się nią zająć w tak trudnym dla niej okresie życia.

    Wiesz, tak sobie myślę, że całe szczęście, że Amy i Daniel nie mieli dzieci, bo… to byłoby dopiero dla niej ciężkie do przełknięcia, a tak… no wiadomo, że wspomnienia będą, ale nie będzie patrzyła na dziecko i widziała w nim jego ojca.
    Jejku, ale ona młodziutka, młodziutka i już wdowa…

    Wiedziałam, że spotka brata w barze. To tak, jak w moim starym opowiadaniu, Amy poszła do Rainbow i tam odnalazła brata. To takie charakterystyczne, bo wiadomo, że jeśli ktoś szuka Gunsów, to znajdzie ich właśnie w którejś knajpie na Sunset.

    Nie wiem, czy po śmierci męża miałabym ochotę na imprezy i to z całkiem nieznajomym facetem. Pominę fakt żałoby, ale… no jakoś nie czułabym się z tym dobrze. Rozumiem, znaleźć sobie towarzystwo, spędzić z kimś czas, żeby nie czuć się samotną, ale imprezy jakieś, nie potrafiłabym tak.

    Oj, wreszcie Stradlin powiedział to, co od dłuższego czasu chciał powiedzieć. Chyba jednak nie bolało.

    A co to za problem? Jak ktoś z nich woli mieszkasz w zasyfiałej ruderze, to nie musi się przeprowadzać na siłę do lepszej, niezasyfiałej rudery. Haha.

    A w ogóle to nie miałabym nic przeciwko takiemu spotkaniu z Bachem. Ba, jakiemukolwiek spotkaniu z nim. Zazdroszczę Elizabeth. Farciara jedna.

    Przepraszam, że miałam takie zaległości, ale już wszyściutko nadrobiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/ nowy chorusku, buntowniku i w ogóle :D <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Brawo za spostrzegawczość.
    Masz rację, żadnego małego Rose'a nie będzie :)
    A nie martw się, Alice opowie o Julie, o Slashu, wszystko to będzie, a dopiero potem zmieni się narracja.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dzięki wielkie za komentarz ;*
    Oj dzieje się u mnie i to cholernie dużo, mam kompletny mętlik w głowie, co do spraw damsko - męskich. Do tego dochodzi szkoła, załamana jestem, bo mam próbne egzaminy w połowie maja i muszę zacząć kuć do nich. Co mi się nie podoba, ehh.

    A u Ciebie co słychać? Jak egzaminy?

    OdpowiedzUsuń
  17. No to zdolna bestia z Ciebie, trochę muszę, ale tylko z historii i fizyki, reszta na lajcie pójdzie. Najbardziej się tej pieprzonej fizyki właśnie obawiam.

    Haha, no rozwinę, tylko może na gg lepiej. 45315676 -- Moje, także jak będziesz miała czas to pisz ;]

    OdpowiedzUsuń
  18. dawno nic nie mówiłam, i się nie odzywałam :c
    w każdym razie ja i Citharae zaczełyśmy coś nowego O ZEPPELINACH <3
    w kazdym razie pojawiły sie już 3 rozdziały w tym pare nowych zakładek i bohaterowiexD
    jesli chcesz ;* --> http://been-dazed-and-confused.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. ale? sorry bejbe ja nie czytam twojego opowiadania od dłuższego czasu ;_; i nie mialysmy pojecia ze tak to zaczelas bez bulwersu xd

    OdpowiedzUsuń
  20. CZYTAM, CZYTAŁAM :P tylko móiłam na blogu Little drops of rain, że nie miałyśmy czasu i przepraszamy za to że nie czytałyśmy i bardzo dużo opuściłyśmy :C a teraz wracamy :D
    XDDD

    OdpowiedzUsuń
  21. hej Materacu, nowe wypociny na http://xxpeacexxsells.blogspot.com/ ;D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdążyłam już przeczytać i CHYBA skomentować mój materacu <3

      Usuń
  22. Rozdział genialny. Wzruszylam się sytuacją Amy. No to koniec komentarza, bo z komórki piszę i wiesz jak to jest.

    OdpowiedzUsuń