niedziela, 31 marca 2013

Just ride, baby - 07

INFORMOWAĆ BĘDĘ DOPIERO WIECZOREM!!

Dobra, Kurta nie ma tu wcale, Gunsi w jednym fragmencie, ale za to pojawia się Bach i siostra Axla, Amy której będzie więcej przez 2 może 3 rozdziały. Co z Lizzy... hmm... w pierwszym fragmencie jak zresztą zaraz powinniście się zorientować, przeżyje. XD
 Staram się teraz dodać więcej, bo po świętach do końca kwietnia może być u mnie słabo z czasem. Ostatnie powtórki do egzaminów, you know. Także ten... Mam nadzieje, że nie zawiodłam, bo bardzo się starałam każdy fragment jak najlepiej opisać i robiłam chyba tysiące poprawek...

+Po lewej jest ankieta, wiec proszę głosować i jeszcze zajrzyjcie do Galerii Postaci, jeśli coś jest niejasne. (W związku z tym, że wszystkie opowiadanie składają się na jedną historię nie dzieliłam postaci, tylko wszyscy są razem ;>)
Dobra, już nie przynudzam, czytajcie, komentujcie, opieprzajcie, zostawiajcie reakcję, bądź nie. ;*

Sebastian;
   Z głośników aż huczało, po części po to, bym najzwyczajniej w świecie nie zasnął za kierownicą. Wpatrywałem się mętnym wzrokiem w drogę oświetloną jedynie przez światła vana, ale zmęczenie co chwile dawało o sobie znać. Panowały egipskie ciemności, idealne warunki dla jakiegoś psychopaty z piłą mechaniczną... NIE!! Sebastian, nawet nie myśl o tym... Westchnąłem głęboko i spuścił na chwilę wzrok, a gdy go podniosłem...
  - KURWA!!!- Krzyknąłem i gwałtownie skręciłem na pobocze wciskając hamulec. Zaciągnąłem ręczny i wysiadłem z auta. Ani śladu po psie, wilku, cokolwiek przed chwilą było na drodze. - Cholera...- Mruknąłem cicho sam do siebie przecierając oczy i już miałem wrócić do samochodu, gdy zauważyłem jakiś ruch parę metrów dalej. Podszedłem niepewnie przypominając sobie wcześniejsze myśli, ale zamiast mordercy zobaczyłem wielkie stworzenie o gęstej szarej sierści. Obwąchiwało coś za jakimś motorem... Chwila, chwila... co robi taki zajebisty harley na mało uczęszczanej drodze i gdzie jego właściciel? Wtedy moją uwagę przykuła dłoń, bezwładnie leżąca przy motorze. - Bez jaj...- Ruszyłem pędem w tamtą stronę drąc się jak idiota, co wystraszyło wilka, który szybko zniknął mi z oczu. W ciągu sekundy znalazłem się przy, jak się okazało, nieprzytomnej dziewczynie. Oddycha... Puls jest, słaby ale jest. Odgarnąłem jej włosy z twarzy, przez co wydała z siebie cichy jęk. Dobra, czyli nie jest najgorzej. Zauważyłem gęsią skórkę na jej przedramionach. - Już dobrze mała.- Szepnąłem cicho i podniosłem ją. Zaniosłem dziewczynę do vana i położyłem na przednim siedzeniu pasażerskim, wcześniej je opuszczając. Szkoda by było zostawić taki motor... Po chwili już go wpakowywałem na tylne miejsca. Blondynkę okryłem jeszcze kocem, wypiłem jakiegoś taniego energetyka i usiadłem z powrotem za kółkiem. Raz się żyje...

***

Miesiąc wcześniej;
  -Maaaaamoooo!!! - Rudowłosa dziewczyna wbiegła do swojego rodzinnego domu krzycząc tak głośno, że prawdopodobnie całe Lafayette ją słyszało. Z kuchni wyjrzała starsza kobieta wycierając mokre ręce w fartuch. - Mamo, mamo, maaaamooo!!
  -No mów o co chodzi.- Ponagliła ją kobieta.
  -Dostałam pracę!!! W prywatnej klinice w Los Angeles!!- Uradowana dziewczyna zaczęła podskakiwać z radości.
  -Naprawdę? Kochanie, jestem taka dumna!- Zawołała całując córkę w czoło.- Pomóż mi zrobić ciasto zanim ojciec wróci. - Entuzjazm dziewczyny zniknął w ciągu sekundy.
  -Em... No bo właśnie... Bo tam czeka pacjent i... i mam zjawić się jak najszybciej by przeprowadzić operacje... Rozumiesz, waży się ludzkie życie... A u ojca już byłam... W sumie to on mi to przekazał... - Spuściła wzrok, by nie patrzeć matce w oczy.- I jeszcze jedno. Jeśli przyjdą listy od Daniela, prześlij je pod mój adres, dobrze?
  -Dobrze, więc leć czym prędzej, ratuj życie mój chirurgu... - Kobieta pogłaskała swoją córkę po głowie.- Tylko zadzwoń jak tylko znajdziesz chwilę. - Na twarzy rudowłosej zagościł szeroki uśmiech. Przytuliła mocno matkę i skierowała się do wyjścia. - Amy, jeszcze jedno. - Dziewczyna zatrzymała się w progu. - Jeśli spotkasz tam Billa... Poproś by zadzwonił do domu... I powiedz, że go kocham...- Dziewczyna przytaknęła i szybko wybiegła z domu. W zasadzie jej głównym celem było odnaleźć brata, ale postanowiła nie wspominać o tym matce. Biegiem skierowała się do swojego małego mieszkania parę ulic dalej.

Parę godzin później;
  - Proszę zapiąć pasy, za chwilę lądujemy. - Z głośników wydobył się przesłodzony głos stewardessy, która stała na przedzie samolotu z wymuszonym uśmiechem. Amy odetchnęła z ulgą, nienawidziła samolotów jak i innych ciasnych pomieszczeń, dostawała wtedy klaustrofobii, dlatego nigdy nie jeździła windami. Za oknem widziała już pas startowy i budynek lotniska. - Dziękujemy za udany lot. Mogą państwo powoli kierować się ku wyjściu. - Rudowłosa wstała z ulgą wypuszczając powietrze. Skierowała się do wyjścia przy którym stał już pilot, swoją drogą bardo przystojny facet.
  - Pozwoli pani, że pomogę? - Zaoferował się widząc rozbiegany wzrok dziewczyny. - Klaustrofobia? - Skinęła głową. - Moja siostra też na to cierpi. Niech pani usiądzie na chwilę i spokojnie pooddycha.- Chwycił ją w pasie i pod rękę pomagając wysiąść. - Jestem Daniel  Adams.
  - Jak z rodziny Adamsów? - Zaśmiała się przypominając sobie jak mama kiedyś czytała jej bajkę o tej zwariowanej rodzinie.- Mój mąż też ma na imię Daniel.
  - Tak, z tym że ja nie przepadam za torturami. - Odwzajemnił jej śmiech i posadził na plastikowym siedzeniu. - Och rozumiem. Dlaczego nie przyjechał z panią, pani...
  - Amy Bailey. Może przejdźmy na ty? Jest wojskowym... Wysłali go na frond prawie rok temu.- Westchnęła cicho przymykając oczy.
 - Będzie dobrze Amy, wróci. A tym czasem może miałabyś ochotę skoczyć na drinka wieczorem? Jesteśmy w końcu w Los Angeles... - Uniosła brwi nieco zaskoczona, ale w sumie, dlaczego miałaby odmówić?
  - Bardzo chętnie...- Wyjęła z torebki notes i na jednej z wolnych kartek zapisała  adres mieszkania, które wynajęła jeszcze w Indianie. - Bądź po mnie o 9, dobrze? - Uśmiechnęła się do niego i bez słowa skierowała się po swój bagaż. - Los Angeles, nadchodzę. - Szepnęła sama do siebie biorąc walizki i wychodząc z budynku.


Teraz;
   Stała na płycie lotniska, w miejscu gdzie lada moment miał wylądować wojskowy samolot z jej mężem na pokładzie. Niezwykłe podekscytowanie towarzyszyło jej od samego rana, nawet na tę okazję ubrała granatową bluzę, którą zostawił jej w dniu wylotu. Ta bluza miała dla niej duże znaczenie sentymentalne, nosiła ją zawsze gdy tęskniła, lub było jej źle.
   Wraz z nią na samolot czekało wiele kobiet z dziećmi, cud że pozwolili mi wyjść na zewnątrz, a nie czekać przy odprawie.
  - Jest...- Szepnęła ciemnoskóra kobieta obok niej i zaraz wykrzyknęła to słowo głośniej, podczas gdy po jej policzkach spływały pojedyncze łzy szczęścia. - JUŻ SĄ!! - Kobiety zaczęły głośno krzyczeć i wiwatować. Wszystkie tylko nie Amy... Rudowłosa odgarnęła nieznośny kosmyk, który wyślizgnął się z niedbale związanego koczka i zagryzła wargę. Od rana miała złe przeczucia.
   Samolot wylądował i mężczyźni w mundurach powoli opuszczali pokład. Kobiety płacząc ze szczęścia wybiegały na przeciw i wpadały im w ramiona, a potem już razem opuszczali lotnisko. Została tylko ona i wpatrywała się w wejście nadal naiwnie czekając na tę jedną jedyną osobę, na sens jej życia, jedyną miłość. Starszy mężczyzna w mundurze podszedł do niej niepewnie, ale nim zdążył powiedzieć cokolwiek, przemówiła rudowłosa.
  - Jestem Amy Bailey. - Wyciągnęła do niego rękę, którą on uściskał. - Jestem żoną Daniela Smith. Miał wrócić dziś tym samolotem. Musiał zostać dłużej? Dlaczego mnie o tym nie powiadomił? - Mężczyzna westchnął ciężko i zdjął czapkę. Spojrzał w przeszklone oczy dziewczyny i wziął głęboki oddech.
  - Nie dostała pani listu? Porucznik Smith został postrzelony w zeszłym tygodniu. Jego ciało będzie niedługo dostarczone do Indiany. Proszę przyjąć moje kondolencje. - Poczuła ścisk w gardle. Nogi się pod nią ugięły i pewnie upadłaby, gdyby wojskowy w porę nie złapał ją pod ramie. Z jej oczu powoli wypływały łzy, nad którymi nie mogła zapanować, to było ponad jej siły.
   Wyrwała ramię z uścisku mężczyzny i zerwała się z miejsca. Biegła płacząc, chciała jak najszybciej uciec z tego miejsca, uciec od bólu. Zawsze uciekała przez złem. Gdy w domu było źle - uciekała, gdy z kimś się pokłóciła - uciekała.
   Na lotnisku tego dnia był olbrzymi ścisk. Jakiś zespół wrócił z trasy koncertowej i Amy musiała przeciskać się między fanami. Zderzyła się z jakąś witającą się parką. Dziewczyna, podobnie jak chłopak, była dość blada, miała czarne włosy i ciemne oczy. On wydał jej się znajomy, przez sekundę, która wydawała się być wiecznością wpatrywali się sobie w oczy, ale wtedy rudowłosa pokręciła głową i przecisnęła się między nimi w stronę wyjścia szepcząc ciche “przepraszam“. Chciała być sama, nie miała ochoty na towarzystwo. Biegła przed siebie nie zważając na obelgi kierowane w jej stronę przez potrąconych ludzi.
***
   Izzy patrzył jeszcze za tą dziewczyną, która przed chwilą potrąciła go, gdy witał się z Alisson. Miał niejasne wrażenie, że ją zna. Spojrzał na Axl’a i doznał olśnienia. Te oczy, identyczne jak jego. Ale czy to możliwe? Przecież siostra rudzielca nigdy nie chciała wyjeżdżać do Los Angeles, więc czemu teraz miałaby zmienić zdanie?
   Chłopak potrząsnął tylko głową by odgonić od siebie te myśli i przywitał się z Clary i jej przyjaciółką Vanessą, którą poznał pare dni przed wyjazdem.
  -Hej Liv! - Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła Axla. - Załatwiłaś?- Przytaknęła uśmiechając się szeroko. - Super. Pójdziemy wieczorem do Rainbow i im powiemy, dobra?
  - Jasne. - Uśmiechnęła się promiennie i chwyciła rudego pod rękę. - Jak dobrze, że jesteście. W L.A. zaczynało robić się nudno...- Razem wyszli z lotniska, za nimi szedł Izzy rozmawiający z Clary, Emily ze Stevenem, Duff z Vanessą, a Slash w towarzystwie Sally jego tymczasowej brytyjskiej dziewczyny.

16 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba, bardzo, bardzo. Świetnie to opisałaś, tylko przyczepię się do tych wykrzykników, bo rażą po oczach i chyba wychwyciłam dwa błędy, tak to elegancko. Szkoda mi Amy, niby dopiero poznaliśmy ją w tym rozdziale, ale wydaje się taką pogodną osobą. Zawsze mnie przerażała wizja śmierci na froncie, to co czują bliscy tych osób, jest po prostu nie do wyobrażenia. No i Izzy ją poznał, pewnie się spotkają w jakimś barze.

    A u mnie święta, jutro rodzinka przychodzi. Zmobilizowałam się i za jakieś kilkanaście minut idę ćwiczyć. W końcu trzeba jakoś wyglądać.
    A jak u Ciebie?

    OdpowiedzUsuń
  2. eeej, mogłaś nie mówić, ze ona przezyje. byłaby ta nutka strachu, czy ją uśmiercisz, czy jednak nie! ;) ale podoba mi się, bardzo. i Amy... wiesz, odkąd powiedziała, że ma męża, który wyjechał to wiedziałam, ze już nie wróci. tzn. tak czułam, zwykle tak jest... tzn. tak mi się wydaje, naczytałam się tylu rzeczy, ze głownie własnie to obstawiam i co? zawsze się sprawdza. co prawda... nie umiem sobie wyobrazić co ona czuła, gdy sie o tym dowiedziała, nawet jeśli to opisałaś "Poczuła ścisk w gardle. Nogi się pod nią ugięły i pewnie upadłaby, gdyby wojskowy w porę nie złapał ją pod ramie. Z jej oczu powoli wypływały łzy, nad którymi nie mogła zapanować, to było ponad jej siły." wiesz... keidyś jak byłam mała zawsze chciałam miec faceta, ktory bedzie wojskowym, jak to mówią, z amundurem panny sznurem, teraz zoruzmiałam, ze ten strach, ciągły o to, ze wróci cały i zdrowy czy nie - nie przeżyłabym tego. podziwiam kobiety, które za takiego człowieka wyszły. i jednocześnie współczuję.

    Izzy... mam nadzieję, że się oganie i powie to co mu sie "przywidziało" Axlowi. w koncu, co mu szkodzi, prawda? oby Amy sobie nic nie zrobiła no i Axl albo Izzy ja odnalzł ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. miałam skomentować już wczoraj - miałam nawet część komentarza, ale śpiewałam z wujkiem przez skype'a. to dość skomplikowane, więc przejdę do rozdziału ;)

    więc.. zakochałam się w Amy, chociaż straciła męża, szuka brata w LA, nie ma praktycznie nikogo.. Izzy, dupek, mógł od razu lecieć za nią, skoro wydawała mu się znajoma, a nie stać i myśleć "czy ja ją znam?" - może dostałby przez łeb jakąś torebką czy coś, ale wiedziałby od razu.. i kiedy przeczytałam o Danielu, było mi ciężko, nie wyobrażam sobie tego, co czuła.. sama miałam łzy w oczach.
    i jest pan MamZajebisteKościPoliczkoweiDługieBlondWłosy - Sebastian Bach, od dłuższego czasu świruję za nim, więc prawie wpadłam do monitora :D
    Izzy, Izzy - odnajdź ją! ;[

    + nowy u mnie ;)
    http://sheloveheroin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty kurwa, a żebyś wiedziała, żebym chciała, tylko zdolności nie te. Do tego prawdopodobnie jadę ze znajomymi do Włoch, za co moi zapłacą sporo kasy.
    Ej ostatnio w radiu cośtam moda na blogi sratata, a moja mama się mnie pyta czy mam bloga, a ja że nieee. Nie lubię jej okłamywać, bo mam wyrzuty sumienia, no ale bywa. Niekoniecznie by było gdyby się dowiedziała i to jeszcze przeczytała. Kurwa, masakra.
    A Twoja jak się dowiedziała?

    OdpowiedzUsuń
  5. No to nieźle. Ja mam komputer sama, plus do tego okno incognito, haha, także, żeby coś w przeglądarce ktoś znalazł szans nie ma. Mam jeszcze taki zeszyt A4, w którym mam napisane chyba dwa rozdziały, to zawsze go noszę ze sobą do szkoły,haha. Może kilka razy się zdarzyło, że go upychałam pod książki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdzaił taki troszkę smutny ale wszystko jest bosko.
    Szkoda mi Amy no bo w końcu straciła męża i nie została o tym powiadomiona. Mam nadziję że poradzi sobie w Los Angeles.
    Dobrze że ma tą pracę.
    Byleby tylko się nie załamała szkoda by było jest bardzo pozytywna postacią.
    No i to spotkanie na lotnisku... szkoda że sobie nie przypomniała kto to był i że na przykład nie wpadła bezpośdrenio na swojego brata no ale to pewnie się zdarzy :D
    Czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością :*

    PS.
    Zapraszam na nowy rozdział :
    http://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/

    ~xoxo

    OdpowiedzUsuń
  7. hahahah, a jednak miałam takie przeczucia w poprzednim rozdziale "Just ride, baby", że jakiś wilk czy inne zwierzę rozszarpie ją żywcem na strzępy :D ale bohaterski Sebastian w porę zdążył uratować jej życie.

    do końca miałam nadzieję, że Izzy wmówi sobie, że wcale mu się nie przewidziało i pobiegnie za Amy. teraz boję się, że oleje to co stało się na lotnisku i w ogóle nawet nie powie Axlowi o tym, że zobaczył jego siostrę. chociaż wydaje mi się, że teraz Amy nie miałaby jakiegoś wielkiego problemu ze znalezieniem go. skoro mają fanów, są już całkiem popularni, to na pewno by go odnalazła. ale jednak jeden problem się znajdzie. czy Amy teraz będzie miała ochotę na szukanie brata, skoro straciła męża? ehh...

    czekam na kolejny ;-*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku *__*, jak mi miło! jejku, jejku, jejku! Slash dowie się tym w swoim czasie, to będzie takie małe BOOM :D
    i ja też mam ujebany telefon lakierami do paznokci! mam prywatną tęczę, każdy klawisz w innym kolorze ;]

    OdpowiedzUsuń
  9. dobrze mamo :D
    taki tęczowy telefon to fajna rzecz, w sumie każda tęcza jest fajna - nawet czarna, którą rysowałam na obozie. szkoda tylko, że nie przetrwała ;__;

    może uda mi się coś dodać jeszcze w tym tygodniu i postaram się opisać wszystko baardzo dokładnie. jestem chyba pod tym względem upośledzona ;]

    OdpowiedzUsuń
  10. O matko *-*
    dopiero od kilku dni czytam twoje opowiadanie i muszę przyznać, że mega mnie zaciekawiło i sama zaczęłam pisać

    dopiero zaczynam proszę o komentarz
    http://crazy-rock-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Niby nic, ale wiesz wolę to zachować tylko dla siebie i w sumie kilku znajomych.
    Jak Ci minął dzień?

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam, ze nie odpisuje, ale od dwuch dni nie mam neta -,-

    OdpowiedzUsuń
  13. I umnie nowy <3 potem ogarne akcje od nowa ołkej ;__; ?

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam ale nie mogę skomentować jakoś super i pięknie ale powiem tyle że bardzo mi się podoba !
    Pięknie piszesz i pamiętaj żeby mi w spadku jak coś zostawić ten twój talent- ZAMAWIAM GO :) To tak przyszłościowo.
    Piszesz zajebiście i zajebisty jest ten rozdział ;)
    Przepraszam za tak bezsensowny komentarz no ale nie mogę:c
    Wiedz że tu jestem i czytam i kocham ♥
    Pozdrawiam i czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Ok :( Nie wiem, co mam napisać.. ostatnio za dużo śmierci mnie otacza, naprawdę.. nie jestem w stanie nic napisać.. przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale wcześniej nie za bardzo miałam czas ;c
    Otóż ten rozdział jest doskonały! Świetnie opisałaś zarówno moment na drodze z Sebastianem, jak i całą akcję na lotnisku i wcześniej w domu. Jestem wprost zauroczona pomimo tej tragedii Amy. Mam nadzieję, że szybko spotka się z bratem, a ten pomoże jej jakoś przetrwać te ciężkie chwile ;c
    Pędzę nadrobić kolejny...

    OdpowiedzUsuń