Tak... Cóż... Wychodzi na to, że wracam. Nie wiem czy na
długo, czy na stałe, możliwe, że kolejny rozdział pojawi się dopiero za
miesiąc... Jedna wielka niewiadoma. Pod ostatnim postem wypowiedziały się dwie
osoby, bardzo wam dziękuję za komentarze. Prawdę powiedziawszy jeśli pod
rozdziałem też pojawi się jakieś 2, 3 komentarze prawdopodobnie wrócę do
pisania do szuflady, bo nie ma sensu tego udostępniać, jeśli nikogo to nie
interesuje, bo nie publikuje tylko dla siebie, ale i dla was.
Jeśli chodzi o rozdział to pierwszą część potraktujcie jako
moją prywatną rozgrzewkę. Próbowałam to zmienić, poruszyć ten temat w innym
fragmencie, ale nie potrafiłam. To chyba tyle... Cóż, zapraszam.
Otworzyła powoli
powieki obawiając się rażących promieni słońca. Przeciągnęła się leniwie, jak
kot naprężając kręgosłup i opadła na poduszki. Przetarła dłonią oczy, by jej
wzrok nabrał ostrości. Znajdowała się w pokoju ze ścianami pomalowanymi na
ecru, z licznymi obrazami, zdjęciami i sosnowymi meblami. Po podłodze walały
się pędzle i farby, a w rogu stała sztaluga i płótna. Pierzyna pod którą leżała
była miękka, pachniała lawendą. Elizabeth właśnie tak pojmowała swój raj na
ziemi.
Z łóżka wyciągnął ją
zapach naleśników i tytoniu. Łagodna muzyka The Doors wprowadzały specyficzną
atmosferę, a dziewczyna z uśmiechem wstała i wyszła z pokoju. Z każdym krokiem
nasilały się odczuwane przez nią bodźce. Teraz czuła też zapach kawy i dźwięk
ulicy, dzięki otwartym drzwiom balkonowym.
Przy kuchence stała
Vanessa, zaciągająca się dymem papierosowym. Miała zamknięte oczy a jej miękka
skóra delikatnie błyszczała w świetle słońca.
-Naleśniki Ci się
przypalają.- Powiedziała blondynka ujawniając tym swoją obecność. Uśmiechnęła
się niewinnie, gdy szatynka na nią spojrzała z wyrazem zaskoczenia na twarzy.
Natychmiast zerwała się z miejsca i przełożyła naleśnika na talerz. Chwile
później obie siedziały przy stole i jadły śniadanie rozmawiając.
-Co Cię łączy z
Duffem, nigdy o tobie nie wspominał.-Zapytała w końcu gospodyni upijając łyk
kawy. To pytanie, na które od dłuższego czasu chciała poznać odpowiedzieć.
-To mój przyjaciel z
dzieciństwa. Tak jakby. A ty jesteś jego żoną, tak?
-Byłam.-Mruknęła
kobieta nagle smutniejąc. Nie wiedziała jakie relacje łączą blondynkę z jej
mężem, mimo to nie widziała przeszkód by wyjaśnić jej okoliczności ich
rozstania, skoro miały razem mieszkać.-Michael nie wracał na noc do domu, a jak
już wracał to schlany. Często też wychodził gdy już spałam. Raz widziałam jak
zarywał do jakiejś dziewczyny przy barze. Wielokrotnie obiecywał mi, że
pojedziemy razem za miasto, że zjemy razem kolacje. Oczywiście, nigdy nie
dotrzymał słowa. Czasami myślę, że nigdy mnie nie kochał.-Ton głosu kobiety
przesączony był smutkiem. Elizabeth poczuła się niezręcznie. Nie miała pojęcia,
że jej przyjaciel potrafi się w ten sposób zachowywać, co więcej przecież
całowała się z nim po pogrzebie swojej matki, a on nawet słowem nie wspomniał,
że jest żonaty!
-Ja... Przepraszam...
Całowałam się z nim gdy prawdo podobnie byliście już razem... Ale nic nie
wiedziałam, przyrzekam!-Zaczęła się tłumaczyć, ale twarz jej rozmówczyni
pozostała niewzruszona.
-Nie przejmuj się,
nie twoja wina.-Westchnęła wstając.-Zamierzam się z nim rozwieść, to co robi
już mnie nie dotyczy.-Odniosła talerze do zlewozmywaka i spojrzała na nią.-O
której zaczynasz tą pracę?
-Za
godzinę.-Blondynka również wstała.-Dzięki, że pozwoliłaś mi tu zostać. Jak
tylko zarobię, dorzucę się do czynszu.
-Jasne, nie ma
sprawy.-Mruknęła Nessie patrząc na nią przez obiektyw aparatu.-Dobrze mieć w
domu potencjalna modelkę.-Puściła jej perskie oko lekko unosząc kąciki ust.
***
Krzątała się po
kuchni nie bardzo wiedząc co powinna ze sobą zrobić. Zapiekanki były w
piekarniku, ona zdążyła się przebrać i pomalować, wiec co teraz? Lada chwila do
drzwi miała zapukać siostra jej ukochanego, a ona czuła dziwny niepokój. Lekki
ścisk w żołądku jaki ma się przed pierwszą randką. Ręce jej się trzęsły, nie
mogła swobodnie zebrać myśli, coś w środku niej krzyczało, ze powinna się przygotować
psychicznie na to spotkanie. Pod świadomość podsuwała jej różne scenariusze,
zastanawiała się jaka jest rudowłosa dziewczyna, ile w niej jest z Axla, czy
powinna unikać jakiś tematów.
Myśli przerwał jej
dzwonek do drzwi. Wytarła wilgotne od wody dłonie w papierowy ręcznik i poszła
otworzyć. Jej oczom ukazała się stosunkowo niska dziewczyna w prostych
dżinsach, trampkach i białym sweterku narzuconym na niebieską bluzeczkę.
Wyglądał zaskakująco... normalnie.
-Wejdź.-Zaprosiła ją
do środka z uśmiechem.-Axl wróci dopiero wieczorem.-Dziewczyna weszła do środka
skinąwszy lekko głową. Kilka rudych kosmyków wymknęło się z niedbałego koka i
opadły jej na twarz. Wyglądała tak niewinnie, wręcz dziecięco. Amy ściągnęła
trampki i poszła za Clary do kuchni, po czym poproszona usiadła przy stole.
Clarissa wyciągnęła z pieca zapiekanki, przełożyła je na talerz i postawiła na
stole wraz z butelka coca-coli. -Częstuj się.-Za proponowała z uprzejmym
uśmiechem i usiadła na przeciw niej.
-Dziękuję.-Mruknęła
biorąc do ręki szklankę i nalała sobie napoju.-Jesteś bardzo miła.-Brunetka
spojrzała zaskoczona na swoja rozmówczynie. Tym co ją zaskoczyło nie była tylko
jej bezpośredniość, ale głębia oczu. Można było się wręcz utopić w tej zieleni.
Kto by przypuszczał, że tak nieśmiała, zamknięta w sobie dziewczyna, może mieć
tak intensywne spojrzenie.
-Masz piękne oczy,
wiesz?-Powiedziała przerywając chwilę ciszy.-Twój chłopak musi patrzeć w nie
godzinami.-Warga rudowłosej lekko drgnęła i dziewczyna natychmiast spuściła
wzrok.
-Czasem tak
było.-Mruknęła w końcu.-Nie mam chłopaka.
-Na Prawdę? Wydawało
mi się, że Axl o kimś wspomniał.-Zaczęła lekkim tonem, gdy dziewczyna
gwałtownie wstała.
-Gdzie jest
toaleta?-Zapytała zaciskając zęby. Clarissa zaskoczona wskazała jej drogę i
czekając na jej powrót zastanawiała się co ją tak zdenerwowało w tym co
powiedziała. Widocznie bardzo go kochała, że zareagowała tak gwałtownie.
-Przepraszam.-To były
jej pierwsze słowa po powrocie. Nie dało się nie zauważyć zmiany w jej
wyglądzie. Wcześniej napięte mięśnie nieco się rozluźniły, a z jej twarzy
zniknęła połowa wcześniejszego makijażu.-W zasadzie nie dziwie się, że Billy
coś Ci wspomniał, w końcu Cię kocha i najwyraźniej też ufa.-Brunetka wyczuła,
że pora na zwierzenia, więc dokładnie wysłuchała całej historii zaczynając od
wyjazdu Axla i Izziego z Indiany skończywszy na chwili obecnej. Clary słuchała
uważnie każdego słowa, w trakcie odkładając nietknięte zapiekanki i nalewając
jej wina. Przeniosły się do salonu, a Amy wciąż opowiadała. Dziennikarka na
zmianę uśmiechała się i walczyła ze łzami wzruszenia. Gdy skończyła mówić
odetchnęła głęboko z widoczną ulgą, jakby kamień spadł jej z serca. Zapadła
cisza, której żadna z nich nie chciała przerwać. Tak było, dopóki szatynka nie
ułożyła sobie wszystkiego w głowie i nie westchnęła.
-Zgaduje, że nie
chcesz po raz kolejny słyszeć wyrazów współczucia i bardzo dobrze, bo nie
zamierzam składać Ci kondolencji.-Powiedziała patrząc na rudowłosą z poważnym
wyrazem twarzy.-Powiem tylko, że jeśli kiedyś będziesz chciała się wygadać,
wysłucham. Nie obiecuję, że pomogę, ale czasem lepiej powiedzieć o czymś takim
obcej osobie, która trzeźwo spojrzy na sytuację. Nic więcej ode mnie nie
wyciągniesz, bo nie potrafię postawić się na twoim miejscu. Czasem cisza jest
lepsza, niż jakiekolwiek słowa. A teraz... głodna? Odgrzeję
zapiekanki.-Skupienie i powaga na twarzy dziewczyny zaburzył zachęcający
uśmiech. Amy patrzyła na nią zaskoczona tą reakcją, ale pierwszy raz tego dnia
udało jej się uśmiechnąć.
***
Ciekawe... więc tak
to wygląda, jak człowiek gubi się we własnym życiu, zapomina czego pragnął, a
jego dotychczasowe osiągnięcia wydają się śmiesznie małe i nic nie znaczące. A
gdyby tak to wszystko zostawić i spróbować czegoś nowego, świeżego?
Westchnął głęboko
odrzucając głowę pod przymrużonych powiek spoglądał na chmury nabierające
ciepłych kolorów różu i pomarańczu. Uniósł prawy kącik ust w nieznacznym
uśmiechu. Ogarnęła go chwila melancholii, dał się ponieść myślom błądzącym w
okół pustki, którą czuł na każdym kroku. Czegoś mu brakowało, czegoś co
wypełniło by tę lukę. Może kobiety? Nie, przecież ma ich na pęczki. Rodziny? Ma
z nimi stały kontakt. Przyjaciół? Dlaczego, skoro są obok niego? Jego dłoń
powędrowała do kieszeni, opuszkami palców dotknął plastikowej paczuszki, a czar
chwili prysł. Narkotyki. Może po prostu bierze ich za mało? Bez sensu,
zazwyczaj jest pod ich wpływem, dlaczego to miało by być za mało? Nie rozumiał
tego. Upuścił głowę i oparł się łokciami o kolana zakrywając twarz w dłoniach.
Co się ze mną dzieje? To jedno pytanie huczało mu w głowie domagając się
odpowiedzi. Odpowiedzi, której nie znał.
-Steven?-Znajomy głos
wyrwał go z zamyślenia. Spojrzał w górę i zobaczył swojego
przyjaciela.-Myślałem, że już pojechałeś.
-Chciałem się trochę
przejść i pozbierać myśli.-Mruknął puszczając go koło siebie. Brunet opadł obok
niego stękając ciężko.
-Czyli myślałeś,
tak?-Izzy spojrzał na niego z w pełni poważną miną. Był chyba jedynym
człowiekiem, którzy traktował go normalnie, jak każdego innego, a nie jak
wiecznie naćpanego idiotę, którym w zasadzie czasami był.-Nad czym
konkretnie?-Zapytał wyjmując z kieszeni paczkę Malboro Gold. Włożył sobie
papierosa do ust i poczęstował nimi swojego kumpla.
-A wiesz... Tak
ogólnie...-Mruknął. Wiedział, że przyjaciel nie będzie drążył, ale miał
potrzebę szczerej rozmowy.-Czegoś mi brakuje...-Westchnął wyciągając od niego
fajkę i podpalając ją. Zaciągnął się mocno i wypuścił z ust gęsty, szary dym.
-Czego?-Brunet
patrzył gdzieś w przestrzeń.
-Nie wiem.-Uczucie
bezradności zaraz bardziej go denerwowało. Irytował się za każdym razem, gdy po
godzinach rozmyślań nie wyciągał żadnych wniosków.
-Może kobiety?-Steven
spojrzał na kumpla zaskoczony. Myślał o tym, ale przecież...-Nie mam na myśli
tych wszystkich twoich koleżanek.-Przy ostatnim słowie zrobił palcami
cudzysłów.-Myślę raczej o kimś taki jak dla mnie Alisson, albo Clary dla Axla.
Miłość, you know.-Rzucił na ziemię niedopałek i zdeptał go butem. Podniósł się
ociężale widząc w oddali postać jego ukochanej machającej do niego.-Zresztą
whatever, rób jak chcesz, to twoje życie, ale pomyśl nad tym.-Brunet uśmiechnął
się lekko patrząc na niego przez ramię.-Na razie.-Rzucił w przestrzeń oddalając
się. Kontury jego sylwetki z każdym krokiem były coraz mniej wyraźne przez
zachodzące słońce.
-Może...-Mruknął
blondyn również się podnosząc. Odwrócił się i ruszył w przeciwnym kierunku.
UWAGA!
Jeśli ktoś w dalszym ciągu chce być informowany niech mnie o tym powiadomi, bo usunęłam z tej zakładki wszystkich z wyjątkiem jednej osoby, którą zdążyłam o to zapytać.
UWAGA!
Jeśli ktoś w dalszym ciągu chce być informowany niech mnie o tym powiadomi, bo usunęłam z tej zakładki wszystkich z wyjątkiem jednej osoby, którą zdążyłam o to zapytać.
"Miłość, you know."
OdpowiedzUsuńKurcze, nie rób mi tego i nie wracaj do szuflady, bo ja nie chcę i nie mogę.
(dobra, po większym zastanowieniu, to zdanie po prostu nie ma sensu)
Chyba zdążyłam z przeczytaniem, zanim kogokolwiek poinformowałaś, ale coś mi kazało wejść na bloggera, tak po prostu. Muszę częściej ufać intuicji.
Bardzo mi się podoba rozmowa Amy i Carissy, w tle słuchałam "For You" HIM-u (https://www.youtube.com/watch?v=dBokJfchBVQ) i nie wiem dlaczego.. normalnie mi pasowała ta piosenka do tego momentu. I rozmowa chłopaków była taka.. taka nie ich - Adler dojrzewa, źle się dzieje.
Co do ilości komentarzy - liczba osób piszących się wykruszyła, ostatni rozdział dodałam 18 lutego i tylko jeden komentarz odnosi się do tego, co napisałam (więc jesteś na plusie :D). Może kiedy zmniejszy się ilość nauki i obowiązków, znowu wszystko wróci do normy..
O tym, że czekam z niecierpliwością, raczej nie muszę pisać, prawda? ;>
Dziękuję za na prawdę wspaniały komentarz. Wiele to dla mnie znaczy c;
UsuńInter lineas. Zmiana nazwy pomaga w powrocie, co? Coś o tym wiem. xD
OdpowiedzUsuńJak już powiedziałam - pierwsza część mogłaby być lepsza. Ale ja za cholerę nie umiałabym jej zmienić. Może czasem taka jest potrzebna?
No a reszta świetna, zarówno rozmowa Amy i Clary, jak i Stevena z Izzy'm. Niby takie dobijające, a jednak jest w tym coś pięknego.
Brakowało mi Ciebie na blogspocie, naprawdę. Napisałaś mi jeden z pierwszych konstruktywnych komentarzy, Twój blog był jednym z pierwszych lepszych, jakie przeczytałam. Także zostań tu jak najdłużej. <3
Czekam na kolejny i weny życzę. c:
Oh kochana jesteś! Czytając takie komentarze nie ma mowy bym znów odeszła. Dziękuję ślicznie ^w^
UsuńCudownie jest! Oh, nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś.
OdpowiedzUsuńJa bym chciała, żebyś dalej mnie informowała. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Tak bardzo szkoda mi Amy. Jak wyobrażam sobie ją i to co musi czuć, robi mi się strasznie przykro. Podobała mi się rozmowa Stevena z Izzym :) Pasuje tu bardzo.
Świetnie, że wróciłaś. Smutno było tu bez ciebie :( Pisz dalej! Nie poddawaj się zbyt łatwo. Z komentarzami różnie bywa! Pamiętaj, że ja tu jestem! Czytam i będę komentować :)
Zostań z nami na długo, długo!
Życzę dużo weny i już czekam na następny rozdział :)
Kurde, jakbyście mi o tym wcześniej napisały to na pewno bym wróciła wcześniej!
UsuńHej :)
OdpowiedzUsuńOch, udało mi się przeczytać i właśnie przypomniałam sobie, jaki masz doskonały warsztat (jakie fachowe określenia) Jeśli pisałaś to po przerwie, to wcale nie widać, że tak właśnie jest, bo w sumie... e, ten tekst jest bardzo dobry! Aż żałuję, że nie mogłam zabrać się za niego wcześniej. Ale słodzę... nie myśl sobie, że ja to tak mówię, bo inaczej nie wypada. Szczera jestem.
Hm, co do fabuły. O jeju, za bardzo nie pamiętam co się tam działo wcześniej. A chyba też jestem trochę do tył... tak, cudowna Rosie zawsze musi robić sobie tyły, haha. Ale powiem Ci, że bardzo podobał mi się ten fragment ze Stevenem. Bo był poważany! Wcale nie był głupkowaty, a już mam dość robienia ze Stevena takiego właśnie głupka!
Pozdrawiam :*
Skoro wszyscy tak ci słodzą, to ja nie będę powielać pozytywnych opinii ( wiesz doskonale, co tu by się znalazło cc: ) powiem o jednej, najbardziej rzucającej się w oczy wadzie..... ZA MAŁE LITERKI!. Jestem prawie ślepa, jednak nie nosze okularów. Muszę się na prawdę wysilić, żeby doczytać wszytko ;____; . Tak poza tym, to mi się podoba ;))
OdpowiedzUsuńPrzy okazji pozwolę sobie zaprosić Cię na naszego bloga. Dodałyśmy wczoraj kolejny, dopiero 3 rozdział. Liczymy na pomocne komentarze, jednak głównie mamy nadzieję, że Ci się spodoba. :)))
http://roadtocalifornialivingaftermidnight.blogspot.com/2014/04/rozdzia-iii.html
Pozdrawiam!
~Michelle.
Właśnie zamierzałam znaleźć pierwszy rozdział na twoim blogu i zacząć czytać twoją historię, ale ta czcionka mi to niestety uniemożliwia. Czy jest taka możliwość, że może ją powiększysz ? : )
OdpowiedzUsuńJasne, już powiększyłam, bo jesteś drugą osobą, która o tym wspomina. Jeśli nadal będzie się źle czytało to napisz, zmienię.
Usuń