Sobota, nareszcie! W weekendy Clary pracowała w domu, albo wcale, dlatego i ona i jej córka uwielbiały te dni. To był ich czas, robiły co chciały i nie było wymówki, że jutro szkoła, czy praca.
Lucy jeszcze spała, Alex poszedł na noc do jakiegoś kumpla, a Clary szukając czegoś na śniadanie, stwierdziła, iż trzeba zrobić zakupy. Zarzuciła na siebie jakąś kurtkę i wyszła. Minuta osiem i była w sklepie. Łaziła między półkami zastanawiając się co mogłaby zrobić na śniadanie. W końcu stwierdziła, że najlepsze będą grzanki z serem.
Zakupiła potrzebne produkty i z wypchanymi siatkami ruszyła w stronę domu. Było jej ciężko, bo jednak kupiła bardzo dużo rzeczy, a wiek już nie ten. Przeszła przez ulicę i zobaczyła swojego nowego sąsiada. Właściwie to zorientowała się, że on idzie obok niej, dopiero gdy się odezwał.
- Może pomogę? - Zausugerowała, a ona z wdzięcznością podała mu połowę siatek. Oczywiście, jak na mężczyzne przystało, nie pozwolił, żeby taka piękna kobieta dźwigała tyle co on, dlatego to on szedł teraz obładowany jej zakupami.
- Dziękuję, to bardzo miło z pana strony.
- Jakiego pana! Jesteśmy w podobnym wieku, myślę, że możemy mówić do siebie po imieniu. - W odpowiedzi dostał tak dobrze znany mu śmiech.
- Wedle życzenia. Jestem Clary. Kurcze, jakie to dziecinne... Mam na imię Clarissa. - Zamyśliła się. - Tak, to brzmi dojrzalej.
- Hahahaha. Bardzo. Jestem Saul. - Ujrzała uśmiech, który przywodził jej na myśl pewną osobę.
- Znałam kiedyś jednego Salua. - Nie patrzyła na niego, za to on uważnie ją obserwował.
- Tak? Jaki ten świat mały. Ja kiedyś znałem niejaką Clary. A konkretnie to nazywała się Clarissa Williams i była bardzo do ciebie podobna.. - Slash oczywiście bardzo dobrze wiedział kim jest jego rozmówczyni. Nie był taki tępy, umiał kojarzyć fakty. - Clary, zastanawiam się, kim jest ta śliczna dziewczyna, która z tobą mieszka. - Ona też była inteligentna, więc założył, że teraz wie już kim on jest, i nie mylił się, właśnie dlatego przestał obijać w bawełnę, tylko mówił prosto z mostu, zawsze tak robił. A ona za to przystanęła. Fakt, już wcześniej coś świtało jej w głowie, ale wyparła tę myśli i nie dopuszczała do siebie stwierdzenia, że to na prawdę on. - Zdziwiona? Mówiłem, że kiedyś cię znajdę. - Uśmiechnął się szeroko. No tak, kiedyś tak jej powiedział, ale to, że wpadli na siebie, to czysty przypadek.
- Hudson? - Otrząsnęła się z szoku w ciągu sekundy i zdjęła mu z głowy tę bejsbolówkę. W oczach poczuła łzy, więc zamrugała szybko, by je odgonić. - O mój boże... - Zakryła sobie twarz dłonią.
- Odpowiesz mi na pytanie? Kim jest ta dziewczyna, która jest tak bardzo do mnie podobna? - Nie chciał na nią krzyczeć, czy coś, ale ona i tak się speszyła i spuściła wzrok.
- To moja córka. - Szepnęła ledwo słyszalnie.
- A ojciec? Czyją jest córką? - Naciskał, ale ona się nie dała. Jak zwykle zmarszczyła wściekle brwi i próbowała mu odebrać swoje rzeczy.
- To nie twoja sprawa! Co ty sobie kurwa wyobrażasz, co? Zjawiasz się nagle po 18 latach i myślisz, że możesz pytać mnie o takie rzeczy?! - Darła się, ale on stał spokojnie, kiedy wyrywała mu siatki. Znał u niej takie zachowanie aż za dobrze. Dziewczyna miała coś na sumieniu.
Ruszyła w stronę bloku w którym obydwoje mieszkali, a on spokojnie szedł za nią. Nie była zbyt zadowolona, że wsiadł z nią do windy, ale odwróciła głowę w inną stronę by nie patrzeć na jego arogancki uśmiech. I wtedy on zatrzymał windę. Przegiął, wkurzyła się nie na żarty.
- Co ty do cholery robisz? - Podszedł do niej i chwycił za ramiona. Ta niebezpieczna bliskość doprowadzała ją do szału, a te brązowe oczy... Aż zaparło jej dech w piersi.
- Kochanie, jeśli to jest moje dziecko, ty po prostu mi powiedz. Wiem na co cię stać, zwiałaś od Rosa kiedy dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży. Ode mnie też uciekłaś. - Zbliżał się do niej, a ona odchodziła w tył, aż w końcu przyparł ją do ściany tak, że nie miała gdzie uciec. W oczach zabłysyły jej łzy, a potem jedna spłynęła po policzku brunetki.
- Ma na imię Lucy. - Zwiesiła głowę, ale on podniósł jej podbródek.
- Śliczne imię. - Uśmiechnął się do niej. - Rozumiem, że nie chcesz, żebym pojawił się tak nagle. Byłyście same przez całe jej życie. - Odpowiedziało mu wzruszenie ramion. - Ale chciałbym ją poznać. - Od razu spojrzała mu w oczy.
- Po co? Przecież nie musisz. Nie będę ciągnąć cię do zapłaty alimentów... - Zaśmiał się cicho.
- Nie to jest tu najważniejsze. Chce poznać moje dziecko. Moje i kobiety, której nigdy nie przestałem kochać. - Po tych słowach zniżył głowę i musnął jej usta. Dziewczyna wstrzymała oddech, a on przyciągnął ją do siebie. Odpowiedziała leniwie na jego pieszczotę, ale zaraz się do niego odsunęła.
- Przecież ty masz żonę!
- Rozwiedliśmy się. Właśnie dlatego mieszkam chwilowo tu. - Uśmiechnął się i pozwolił ponownie ruszyć windzie. Podniósł jej zakupy z ziemi. - Mogę na chwilę do ciebie wejść?
- Tak... Jasne, muszę napić się czegoś mocniejszego... - Przetarła twarz dłonią i poprowadziła go do swojego mieszkania. W środku przywitał ich głos dziewczyny.
- Cześć mamo! Mam nadzieje, że byłaś w sklepie, bo prawie nic nie ma w lodówce.
- Tak byłam. Lucy, mamy gościa.
- CO?! -Pisnęła przerażona. - Ale ja jestem w piżamie!!
- To się ubierz. - Usłyszała jak nastolatka biegnie i po chwili trzaśnięcie drzwiami. Obydwoje się uśmiechnęli. - Wiesz... Tęskniłam z tobą.
- Ja z tobą też... Zmieniłaś się. - Dopiero teraz zwrócił uwagę na nieliczne zmarszczki i oznaki zmęczenia na twarzy ukochanej. - Ale nadal jesteś tak samo piękna. - Zaśmiała się biorąc od niego butelkę mleka i wkładając ja do lodówki.
- Starość nie radość. Ale ty nie lepszy!
- Co ty gadasz, ja jestem wiecznie młody i piękny!
- Tak, a ja jestem królową Anglii. - Pokazała by popukał się w głowę, ale jego uśmiech był zaraźliwy. - Co chcesz jej powiedzieć? - Szepnęła, żeby córka ich nie usłyszała.
- Może najpierw zostańmy przy tym, że jesteśmy starymi znajomymi, co ty na to.
- No nie wiem. - Westchnęła. - Tak się składa, że ona próbuje od tygodnia wyciągnąć ode mnie, kim jest jej ojciec. - Zamyślił się.
- To mam lepszy pomysł. Poopowiadamy jej razem, jak to było kiedyś, co ty na to?
- Jestem w momencie, gdy ja i Axl... No wiesz. Miałam jej zamiar dziś opowiedzieć, jak pokłóciliśmy się po raz pierwszy.
- To opowiesz...
- Co opowie? - Natychmiast odwrócili się w jej stronę. - Oh... Dzień dobry. Miło pana znów widzieć.
- Cześć. Ale daruj sobie pana. Jestem Saul. - Uścisnął jej dłoń.
- Kochanie, to jest mój znajomy z Los Angeles. Może chciałabyś usłyszeć tę historię, od dwóch osób? - Lucy skinęła głową marszcząc brwi.
___________
Na razie tyle. Myślę, że na to opowiadanie poświęcę jeszcze 2 może 3 rozdziały... Posłodziłam, nawet bardzo, ale to całe opowiadanie mi jakoś tak zalatuje.